пятница, 24 апреля 2009 г.

Когда тепло, но ещё не жарко :) / Kiedy ciepło, ale jeszcze nie gorąco :)

Ну, можно сказать, что праздники за нами и теперь все мысли только о футболе. А если честно я, к сожалению, не сильно испытал праздничное настроение. На католическую Пасху мы получили два выходных, и эти дни я точно провёл не за праздничным столом. Ну а в дни православной Пасхи я ехал в поезде в Гдыню, сидел на лавочке в выигранном матче против «Арки» и ехал в поезде обратно в Краков. Близких и друзей, конечно, я поздравил с праздником Святой Пасхи, а после разговоров с ними захотелось сильно домой, в Кишинёв. Но до конца чемпионата это, к сожалению уже не будет возможным. Что же делать?! Остается только цитировать сцену из кинофильма «Кавказская Пленница»: «Выпьем за то чтоб наши желания совпадали с нашими возможностями!!! :)))».

И как всегда футбол стоит во главе всего. Хотя я и уверен, что футбол это не всё, но пока он и есть одним из главных составляющих моей жизни. Из-за этого «футбола» мы проехали почти через всю Польшу и не почувствовали никакой усталости перед игрой, из-за него мы (хотя в принципе только я православный в команде) грешим играя в пасхальное Воскресенье, из-за этой игры после 12 часовой обратной дороги мы выходим на тренировку и уже готовимся к следующему архиважному матчу! Рад тому, что нам удалось выиграть в Гдыне. Хотя может кто-то ожидал больше чем 1-0, я уверен, что главное это победа. Мы с конца ноября не выигрывали на выезде в матчах лиги, а против «Арки» в Гдыне наш клуб не выигрывал 27 лет!!! Ну и конечно нужно отметить появление на поле Павла Брожка, после травмы он достаточно быстро вернулся, вернулся чтоб: «выиграть лигу и стать лучшем бомбардиром чемпионата! »(это слова из его интервью).
С футбольной точки зрения могу выделить только первый тайм в нашем исполнение. В первые 45 минут мы сыграли мощно, агрессивно и провели несколько показательных атак. Как сказал наш тренер на теоретическом занятие: «пару атак выглядели в стиле «Барселоны»». Конечно, нужно сохранять пропорции, но и в правду некоторые вещи выглядели отлично. Второй же тайм этой игры мы сыграли слабо, наверное, это был самый слабый наш игровой отрезок за последние 5-6 игр. Анализ этой игры мы уже проделали, остаётся всё это воплотить в жизнь.

Вернувшись в Краков, мы сразу начали подготовку к игре против «Гурника» Забже. С перрона на стадион, из раздевалки на поле. А на поле работа, все работают с желанием, после дороги сил не осталось только на шутки:). После тренировок с ребятами выходили в город пообедать или поужинать, думаю при такой погоде грех не попасть на главную площадь города, по польскому это звучит: «Rynek Glowny». В городе везде непринужденная атмосфера, люди общаются, кушают, пьют напитки и наслаждаются погодой и красотой города. Мы тоже за столом обсуждаем множество разных тем, но всегда возвращаемся к предстоящей игре, важность которой ни у кого не вызывает сомнения. Часто разговариваем об интриге, которая создалась в борьбе за золото, и в нижней части таблицы. Никакого напряжения нет, но заметно как возросла концентрация и ответственность у ребят. Каждый старается обращать внимание на все мелочи связанные со своей формой, а в нашей ситуации как раз мелочи и сыграют главную роль в окончательном распределение мест на подиуме.

Нам предстоит сыграть против одной из самых популярных и самых титулованных команд Польши, против «Гурника» Забже. Сейчас эту команду тренирует один из самых успешных тренеров в истории «Вислы», Хенрик Касперчак. Уверен, трибуны очень тепло примут его, но к победе будут «вести» нас. Также в «Гурнике» играют несколько бывших игроков «Вислы», один из которых хорошо известен русскому болельщику: Дамиан Горавски. Так что эта встреча имеет много подтекстов, но самое главное это 3 очка, которые нужны до боли и нам и «шахтёрам».

P.S.: На этой недели у нашего словацкого защитника и моего отличного друга, Петера Синглара, родилась дочка София! Петручо я поздравляю тебя и твою жену с пополнением! Желаю Софии как можно больше здоровья, а папе и маме как можно меньше забот! :)

P.P.S.: Также рад успехам своего друга Александра Епуряну и его «бешеной» форме! Браво Сэндела! Продолжай рвать и метать! :)

P.P.P.S.: На этой недели я получил задание от одного из своих тренеров, описать 5 лучших моих футбольных «перформансов». Задание я выполнил, и мы это уже обсудили. Но эта история натолкнула меня на мысль рассказать об этих событиях и на своём блоге. Я думаю, что молдавскому болельщику некоторые вещи будут интересны. В основном рассказ будет об играх за молодёжную и олимпийскую сборную Молдовы. Поэтому с радостью приглашаю вас на прочтение следующих сообщений!

P.P.P.P.S.: Хотел написать и о сумасшествие, которое произошло в этот вторник где-то на Туманом Альбионе, а точнее на «Энфилде»! Но думаю, именно в этом случае интереснее и дороже ваших личных эмоции нечего быть не может. После игры я сказал в уме: «Сделайте ему, сделайте им памятники!». А Василий Уткин на sports.ru сказал по-другом...

Kiedy ciepło, ale jeszcze nie gorąco :)

No, można powiedzieć, że święta za nami i teraz wszystkie myśli można poświęcić piłce nożnej. A mówiąc szczerze ja, niestety, nie zbyt mocno odczuwałem nastrój świąteczny. Z okazji katolickiej Wielkanocy otrzymaliśmy dwa dni wolnego, ale ja nie spędziłem tych dni przy stole świątecznym. No a w dniach prawosławnej Wielkanocy jechałem pociągiem do Gdyni, siedziałem na ławce podczas wygranego meczu z Arką i jechałem pociągiem z powrotem do Krakowa. Oczywiście bliskim i znajomym złożyłem życzenia z okazji Świąt Wielkanocnych, ale po rozmowach z nimi mocno zachciało mi się do domu, do Kiszyniowa. Niestety do końca rozgrywek już nie będzie takiej możliwości. Cóż zrobić?! Pozostaje tylko zacytować scenę z filmu „Kaukaska branka”: „Wypijmy za to, aby nasze pragnienia zbiegały się z naszymi możliwościami!!! :)))”.

I jak zawsze futbol stoi na pierwszym miejscu. Chociaż jestem przekonany, że piłka nożna to nie wszystko, ale póki co jest ona jedną z najważniejszych składowych mojego życia. I właśnie ze względu na ten „futbol” przejechaliśmy przez całą Polskę i nie odczuwaliśmy żadnego zmęczenia przed meczem, ze względu na niego (chociaż w zasadzie tylko ja jestem prawosławny w naszej drużynie) grzeszymy grając w Niedzielę Wielkanocną, za względu na ten mecz po 12 godzinach drogi powrotnej wychodzimy na trening i już przygotowujemy się do kolejnego arcyważnego meczu! Cieszę się, że udało nam się wygrać w Gdyni. Chociaż może niektórzy spodziewali się wyższego wyniku niż 1:0, zapewniam, że najważniejsze jest zwycięstwo. Od końca listopada nie wygrywaliśmy na wyjeździe w meczach ligowych, a z Arką w Gdyni nasz klub nie wygrał od niemal 28 lat!!! No i oczywiście trzeba odnotować pojawienie się na boisku Pawła Brożka, po kontuzji wrócił on dość szybko, wrócił aby: „zdobyć mistrzostwo i zostać najlepszym strzelcem ligi!” (to słowa z wywiadu z nim).

Z piłkarskiego punktu widzenia mogę wyróżnić tylko pierwszą połowę w naszym wykonaniu. W pierwszych 45 minutach zagraliśmy zdecydowanie, agresywnie i przeprowadziliśmy kilka popisowych ataków. Jak powiedział nasz trener na zajęciach teoretycznych: „kilka ataków wyglądało jak w stylu Barcelony”. Oczywiście, trzeba zachować proporcje, ale naprawdę niektóre rzeczy wyglądały znakomicie. Ale już drugą połowę tego meczu zagraliśmy słabo, z pewnością był to nasz najsłabszy fragment w ostatnich 5-6 meczach. Przeprowadziliśmy już analizę tego meczu, pozostaje wprowadzić to wszystko w życie.

Powróciwszy do Krakowa, od razu rozpoczęliśmy przygotowania do meczu z Górnikiem Zabrze. Z peronu na stadion, z szatni na boisko. A na boisku praca, wszyscy pracują z ochotą, po podróży sił zabrakło tylko na żarty :). Po treningach wychodziliśmy z chłopakami do miasta na obiad czy kolację, myślę, że przy takiej pogodzie grzechem byłoby nie trafić na Rynek Główny. W mieście wszędzie jest swobodna atmosfera, ludzie spotykają się, jedzą, piją i rozkoszują się pogodą oraz urodą miasta. My także poruszamy przy stole wiele różnych tematów, ale ciągle wracamy do nadchodzącego meczu, którego waga w nikim nie wzbudza wątpliwości. Często rozmawiamy o sytuacji w tabeli, zarówno pośród tych, którzy walczą o złoto, jak i tych z dolnej części stawki. Nie ma żadnego odprężenia, za to widać jak u chłopaków wzrosła koncentracja i odpowiedzialność. Każdy stara się zwracać uwagę na wszystkie drobiazgi związane ze swoją formą, bo w naszej sytuacji właśnie detale odegrają główną rolę w końcowym podziale miejsc na podium.

Czeka nas gra przeciw jednej z najbardziej popularnych i najbardziej utytułowanych polskich drużyn, przeciw Górnikowi Zabrze. Teraz tę drużynę prowadzi jeden z trenerów, którzy osiągnęli największe sukcesy w historii Wisły, Henryk Kasperczak. Jestem pewien, że trybuny przyjmą go bardzo ciepło, ale do zwycięstwa będą „prowadzić” nas. W Górniku gra także kilku byłych zawodników Wisły, a jeden z nich jest dobrze znany kibicom rosyjskim - to Damian Gorawski. Więc spotkanie to będzie miało wiele podtekstów, ale najważniejsze są 3 punkty, które do bólu są potrzebne i nam, i górnikom.




P.S.: W tym tygodniu naszemu słowackiemu obrońcy i mojemu dobremu przyjacielowi, Peterowi Singlarowi, urodziła się córka Sofija! Peterze, pozdrawiam Ciebie i twoją żonę! Życzę Sofii jak można najwięcej zdrowia, a tacie i mamie możliwie najmniej zmartwień! :)

P.P.S.: Cieszę się także z sukcesów mojego przyjaciela Aleksandra Epureanu i jego „szalonej” formy! Brawo! Graj tak dalej! :)

P.P.P.S.: Na ten tydzień otrzymałem zadanie od jednego z trenerów, abym opisał 5 moich najlepszych piłkarskich „performansow”. Zadanie wykonałem i już je przedyskutowaliśmy. Ale ta historia podsunęła mi pomysł, aby opowiedzieć o tych ewenementach i na moim blogu. Myślę, że niektóre rzeczy będą ciekawe dla kibiców mołdawskich. Przede wszystkim będzie to opowiadanie o meczach w młodzieżowej i olimpijskiej reprezentacji Mołdawii. Dlatego z radością zapraszam was do przeczytania kolejnych wpisów!
P.P.P.P.S.: Chciałem jeszcze napisać o szaleństwie, które miało miejsce w ten wtorek na Anfield! Ale myślę, że właśnie w tej kwestii nic nie może być bardziej interesujące i cenne niż wasze osobiste emocje. Po meczu powiedziałem sobie w duchu: „Postawcie mu, postawcie im pomniki!”. A Wasilij Utkin na sports.ru powiedział inaczej…

суббота, 18 апреля 2009 г.

Футбол и Праздники / Futbol i Święta

И снова мы в отеле и перед нами очередная игра. На этот раз мы находимся далеко от Кракова, на самом севере Польши в городе Гдыня. За окном светит солнце и видны волны Балтийского Моря, которые омывают песочный пляж. Такие пейзажи невольно напоминают мне каникулы :). Но до этих каникул передо мной и моими коллегами ещё одно великое дело. И чтоб наши каникулы получились спокойными, мы обязаны совершить это великое дело, а точнее нужно выиграть золотые медали!


Несмотря на большое расстояние, до Гдыни мы добрались быстро и удобно. На этот раз мы ехали не автобусом, а воспользовались услугами польских железных дорог. Время в поезде пролетело быстро, в основном все отдыхали в своих спальных купе. Ну а на месте нас ждал обед и тренировка. Тренировались мы в соседнем городе, в Гданьске. На табло стадиона «Полония» до сих пор висели таблички: Польша – Англия :). Пару лет назад на уровне молодёжных команд, эти 2 сборные сыграли в ничью 0-0, и в этой игре принимал участие наш нападающий, Павел Брожек. К сожалению с тех времён за этим стадиончиком сильно не присматривали, а таблички на табло служат дополнительным доказательством этого :).


Последний наш матч мы выиграли 1-0. Выиграли на своём стадионе у «Ягелонии». В этой игре у меня могла появиться возможность сыграть, не было ясно: если успеет восстановиться после травмы наш основной вратарь. Но в день игры Марио уже был готов на 100% и тренер включил его в стартовый состав. Перед игрой на поле встретился с бывшим игроком и легендой «Вислы», Томкем Франковским. Это один из самих результативных игроков в истории нашего клуба. Пару лет назад он выехал играть за границу, а сейчас вернулся в Польшу и играет за команду своего родного города Биалыйсток. Чуть больше года назад, «Франк» тренировался вместе с нами и часто оставался после тренировок пробивать мне штрафные удары. Поэтому при встрече он поинтересовался у меня, если я попал в основной состав на матч. Я объяснил что, в конце концов, играть будет Марио, и мы друг другу пожелали удачи. Уверен его возвращение, только усилило чемпионат. Но наша защитная линия выключила «Франка» и позаботилась и о забитом нами голе. Марчин Башчински забил красивый гол после стандартного положения в самом начале матча. Думаю что после тяжёлого выезда до Познаня, мы выглядели достаточно хорошо и реализуй мы все свои моменты во втором тайме, то счёт мог быть и разгромным. Но пришлось нервничать до конца и удержать минимальное преимущество. В отличном настроение все разъехались по домам своих близких, встречать католическую Пасху.


После выходных и праздников мы встретились на стадионе и начали подготовку к матчу против «Арки» Гдыня. Тренировки были достаточно интенсивными, и мы даже сыграли спарринг против нашего дубля. Эту игру мы выиграли со счётом 7:0, я играл один тайм, а голы в основном забивали ребята со скамейки запасных и мои соседи за столом при трапезах. Томек Иирсак, Лобо и Андрю Ниеджелан забили на троих 5 голов:). Ну а позже мы в целом составе отправились на встречу с нашем Фан-клубом. Эта встреча была хорошо подготовлена нашими болельщиков, и в очень уютной атмосфере нам удалось с ними пообщаться. Они в основном задавали нам вопросы, ну а мы откровенно отвечали. Конечно, было много шуток и смешных ответов, моему столику даже пришлось спеть фанатскую песенку. Но также было пару очень серьезных вопросов и ответов, и не обошлось без обоюдных обещании. Наши фанаты пообещали и дальше быть рядом с нами, а мы пообещали всегда выкладываться на максимум и биться только за победы!


Дни в Кракове были очень насыщены разного рода событьями, но в первую очередь тренировками и подготовкой к матчу против «Арки». Здесь, в Гдыне, атмосфера намного спокойнее, чем в Кракове. И у нас есть прекрасная возможность сосредоточиться на игре. А игра лёгкой не будет, но победить обязан мы!


P.S.: Хочу поздравить всех с прошедшим и наступающим праздником Святой Пасхи.













Futbol i Święta


Znowu jesteśmy w hotelu, a przed nami kolejny mecz. Tym razem znajdujemy się daleko od Krakowa, na samej północy Polski, w mieście Gdynia. Za oknem świeci słońce i widać fale Morza Bałtyckiego, które obmywa piaszczystą plażę. Takie pejzaże mimo woli przypominają mi wakacje :). Ale do wakacji przede mną i moimi kolegami jeszcze jedno wielkie zadanie. I aby nasze wakacje okazały się spokojnymi, musimy wykonać to wielkie zadanie, a dokładniej mówiąc musimy zdobyć złote medale!


Nie patrząc na dużą odległość, do Gdyni dotarliśmy szybko i wygodnie. Tym razem nie jechaliśmy autobusem, a skorzystaliśmy z usług polskich kolei. Czas w pociągu minął szybko, w zasadzie wszyscy odpoczywali w swoich przedziałach sypialnych. A na miejscu czekał na nas obiad i trening. Trenowaliśmy w sąsiednim mieście, w Gdańsku. Na tablicy stadionu Polonii do tej pory wisiały napisy Polska-Anglia :). Kilka lat temu w rozgrywkach drużyn młodzieżowych te dwie reprezentacje zagrały na remis 0:0, a w meczu tym brał udział nasz napastnik, Paweł Brożek. Niestety od tamtego czasu nie specjalnie doglądano tego stadionu, a napisy na tablicy są dodatkowym na to dowodem :).


Nasz ostatni mecz wygraliśmy 1:0. Wygraliśmy na własnym stadionie z Jagiellonią. Mogła pojawić się możliwość, że zagrałbym w tym meczu, nie było wiadomo czy zdąży wyleczyć się po kontuzji nasz podstawowy bramkarz. Ale w dniu meczu Mario był już gotów na 100% i trener włączył go do podstawowego składu. Przed meczem na boisku spotkałem się z byłym graczem i legendą Wisły, Tomkiem Frankowskim. To jeden z najskuteczniejszych piłkarzy w historii naszego klubu. Kilka lat temu wyjechał grać za granicę, a teraz wrócił do Polski i gra w drużynie ze swego rodzinnego miasta Białegostoku. Nieco ponad rok temu „Franek” trenował razem z nami i często zostawał po treningach strzelać mi rzuty wolne. Dlatego podczas spotkania zainteresował się, czy trafiłem do wyjściowego składu na mecz. Wyjaśniłem, że koniec końców, grać będzie Mario i życzyliśmy sobie nawzajem powodzenia. Jestem pewien, że jego powrót tylko wzmocnił rozgrywki ligowe. Ale nasza linia obronna wykluczyła „Franka” i do tego zatroszczyła się o strzelenie dla nas gola. Marcin Baszczyński zdobył piękną bramkę po stałym fragmencie na samym początku meczu. Myślę, że po ciężkim wyjeździe do Poznania, wyglądaliśmy całkiem dobrze i gdybyśmy wykorzystali wszystkie nasze sytuacje w drugiej połowie, to wynik mógłby być nawet gromiący. Ale przyszło nam denerwować się do końca i utrzymać minimalną przewagę. W doskonałych nastrojach wszyscy rozjechali się do domów swoich bliskich, świętować katolicką Wielkanoc.


Po świętach spotkaliśmy się na stadionie i rozpoczęliśmy przygotowania do meczu przeciw Arce Gdynia. Treningi były dosyć interesujące, zagraliśmy nawet sparing z naszym drugim zespołem. Wygraliśmy ten mecz 7:0, zagrałem jedną połowę, a bramki w większości zdobywali chłopaki z ławki rezerwowych i moi sąsiedzi przy stole. Tomek Jirsak, Łobo i Andrzej Niedzielan zdobyli we trójkę 5 goli :). A później wszyscy udaliśmy się na spotkanie z naszymi kibicami. Spotkanie to było dobrze przygotowane przez naszych fanów i w bardzo przytulnej atmosferze udało nam się spędzić z nimi czas. Przede wszystkim oni zadawali nam pytania, no a my szczerze odpowiadaliśmy. Oczywiście było mnóstwo żartów i śmiesznych odpowiedzi, mojemu stolikowi przyszło nawet śpiewać piosenkę kibicowską. Ale było także kilka bardzo poważnych pytań i odpowiedzi i nie obeszło się bez obopólnych obietnic. Nasi fani obiecali dalej nas wspierać, a my obiecaliśmy zawsze dawać z siebie maksimum i walczyć tylko o zwycięstwa!


Dni w Krakowie były bardzo wypełnione różnego typu wydarzeniami, ale w pierwszej kolejności treningami i przygotowaniem do meczu z Arką. Tutaj, w Gdyni, atmosfera jest znacznie spokojniejsza niż w Krakowie. I mamy doskonałą możliwość, aby skupić się na meczu. A on lekkim nie będzie, ale wygrać musimy my!

P.S: Chcę złożyć wszystkim życzenia z okazji minionych i zbliżających się świąt Wielkiej Nocy.

суббота, 11 апреля 2009 г.

Минус кубок. Плюс 90 минут. / Minus puchar. Plus 90 minut.

Находимся в отеле и готовимся к матчу против «Ягилонии» из Биалостока. За нами 6-ти дневный выезд до Познаня, и две важные игры против «Леха». Лиговый матч мы сыграли в ничью 1-1, а в кубковом матче мы проиграли 1-2 (в общей суме 1:3) и вылетели из этого турнира на стадии ¼. О первом матче я уже писал, сейчас хочу рассказать о второй игре.
После того как закончился воскресный матч, мы выехали на тренировочную базу клуба «Гроклин» Гродзиск (молдавскому болельщику этот клуб может быть знаком по выступлениям за него Вадима Борца), которая находится в 30 минутах езды от Познаня. Год назад на этих объектах тренировалась и играла команда высшей лиги. Сегодня после того как клуб слился с варшавской «Полонией», эта база используется для сборов других команд. Мы имели все условия, чтоб как можно лучше восстановиться и подготовиться к кубковой игре.

Понедельник был восстановительным днём для ребят, которые играли в воскресение. А те, кто не вышел на поле в воскресенье, тренировались в более интенсивном режиме. Как всегда после игры, на тренировке было много маленьких игр, с различными заданиями и усложнениями. Удары по воротам и игра уже с тактическими заданиями. Время после обеда каждый мог провести самостоятельно. Кто-то спал или регенерировал свои силы с помощью сауны, бассейна и массажистов. Кто-то поехал в местное кафе, благо наш тренер вратарей заинтриговал нас местными достопримечательностями. Два года назад он тренировал «Гроклин», и за обедом шутил о красоте и привлекательности центра Гродзиска. И посоветовал не забыть фотоаппараты. Ребята смеялись долго над его шуткой:))). А я и ещё пара моих коллег умудрились проиграть в теннис болл нашим тренерам :(. За ужином нас «травила» вся команда, а контра аргументов у нас не было. Хотя думаю, если бы против нас играл бы и главный тренер, исход мог быть и другим:))).
Работа во вторник была направлена уже непосредственно на кубковую игру. Был и анализ прошедшей игры и подсказки на предстоящий матч. На тренировке акцент на тактику, пару стандартных положений и выезд обратно в Познань.

Среда для меня выдалась очень интересным днём. После традиционной прогулки и обеда, перед установкой на игру, ко мне зашёл тренер вратарей и поинтересовался моим состоянием и настроением. Без каких-нибудь сомнений я как всегда шутливо ответил, что порядок! Он также бодро сказал: «ну тогда готовься» и вышел. Позже в номер вернулся Мариуш, который рассказал, что в конце последней тренировки подвернул колено и не готов на 100%. После этого на установке произошел долгожданный момент: я в основном составе на матч! После матча многие интересовались, если я нервничал, переживал и так далее… Я только радовался (однозначно не травме Мариуша) тому, что могу сыграть за «Вислу» на полном стадионе против одной из самых сильных команд Польши. Конечно, в тот момент я брал на себя ответственность, и вместе с ребятами должен был пробиться в полуфинал кубка. Но ответственность в футболе дело нормальное и она меня не страшит, а только дополнительно мотивирует.

Приехали на стадион, в раздевалки как всегда все спокойны и уверены в себе. Кто-то обсуждает с коллегой ту или иную ситуацию, кто-то чательно разминается, кто-то просто за всем этим наблюдает и концентрируется на игре. Когда я вышел на разминку, порадовало, что трибуны наполняются и стадион будет снова полный. Ну а дальше уже стандартная разминка и непосредственно сама игра.

С точки зрения футбола, то этот матч был гораздо красивее, чем воскресный. Не было так много борьбы в центре поля, а команды играли в более атакующий футбол. Конечно, забивать нужно было нам, в первой игре в Кракове мы проиграли 0:1. Но первым забил «Лех», и сразу они забили свой второй гол. К 30 минуте 0:2 и нужно забивать 3 гола. Я был уверен, что по той игре это было вполне реально. Нужно было только реализовать свои голевые моменты, к сожалению, своё игровое преимущество мы не воплотили в голы. Удалось забить только со штрафного, наш капитан забил своему бывшему клубу, сильным ударом с метров 30.

Свою игру я оценивать не собираюсь, просто нет смысла это делать. Игру свою я проанализировал и обговорил с тренером. Я не до конца доволен своими действиями при первом голе в мои ворота. Думаю, мог сыграть лучше и утруднить Левандовскиму забитее гола. Хотя и он сыграл очень грамотно и хладнокровно выйдя один на один со мной. А в целом порядок :). Я получил удовольствие от этой игры. Много эмоций почувствовал уже после матча, а вовремя был спокоен и сконцентрирован на игре. И как все наши ребята желал победы, и приложил все усилия для этого. Не получилось, не победили и не прошли мы дальше. Трудно, хотя кому сейчас легко?! Дома в Молдавии «революция», в мире экономический кризис… А что у нас?

А у нас есть огромное желание играть еще лучше и забивать ещё больше. У нас есть вера в себя и в конечную победу. У НАС, у игроков «Вислы», есть БОЛЕЛЬЩИКИ, которые сейчас с нами! Перед нами 8 игр, можно сказать 8 кубковых игр, все-таки нужно все эти игры выиграть. Перед нами много радости, а трудно будет…. соперникам!

Minus puchar. Plus 90 minut.

Znajdujemy się w hotelu i przygotowujemy się do meczu z Jagiellonią Białystok. Za nami 6-dniowy wyjazd do Poznania i dwie ważne gry przeciw Lechowi. Mecz ligowy zagraliśmy na remis 1:1, a w meczu pucharowym przegraliśmy 1:2 (łącznie 1:3) i odpadliśmy z tych rozgrywek na etapie ¼. O pierwszym meczu już pisałem, teraz chcę opowiedzieć o drugim.
Po zakończeniu niedzielnego spotkania, pojechaliśmy do bazy treningowej klubu Groclin Grodzisk (mołdawskim kibicom ten klub może być znany z występów w nim Vadima Boreta), która znajduje się 30 minut jazdy od Poznania. Rok temu na tych obiektach trenowała i grała drużyna Ekstraklasy. Obecnie, po tym jak klub połączył się z warszawską Polonią, baza jest wykorzystywana jako miejsce obozów innych drużyn. Mieliśmy wszelkie warunki, aby jak można najlepiej zregenerować się i przygotować do meczu pucharowego.

Poniedziałek był dniem regeneracji dla chłopaków, którzy grali w niedzielę. A ci, którzy nie wyszli na boisko w niedzielę, trenowali intensywniej. Jak zawsze po meczu, na treningu było wiele mini gierek z różnymi zadaniami i utrudnieniami. Strzały na bramkę i gra z zadaniami taktycznymi. Czas po obiedzie każdy mógł spędzić samodzielnie. Niektórzy spali albo regenerowali swoje siły za pomocą sauny, basenu i masażystów. Niektórzy pojechali do miejscowej kawiarni, nasz trener bramkarzy zaintrygował nas lokalnymi osobliwościami. Dwa lata temu trenował on Groclin i przy obiedzie żartował o pięknym i urokliwym centrum Grodziska. I radził nie zapomnieć aparatów. Chłopaki długo śmiały się z jego żartu :))). A ja i paru moich kolegów przegraliśmy w siatko-nogę z naszymi trenerami :(. Przy kolacji „pożarła” nas cała drużyna, a my nie mieliśmy kontrargumentów. Chociaż myślę, że gdyby przeciw nam grał główny trener, wynik mógłby być inny :))).
Praca we wtorek była skierowana już bezpośrednio na mecz pucharowy. Była analiza poprzedniego spotkania i polecenia na następny mecz. Na treningu nacisk na taktykę, kilka rozwiązań stałych fragmentów gry i wyjazd z powrotem do Poznania.

Środa okazała się dla mnie bardzo ciekawym dniem. Po tradycyjnym spacerze i obiedzie, przed odprawą meczową, przyszedł do mnie trener bramkarzy i zainteresował się moim stanem i nastrojem. Bez jakichkolwiek wątpliwości, jak zawsze wesoło odpowiedziałem, że w porządku! On także z uśmiechem powiedział: „no więc przygotuj się” i wyszedł. Później do pokoju wrócił Mariusz, który powiedział, że pod koniec poprzedniego treningu uszkodził kolano i nie jest gotów na 100%. Po tym wszystkim na odprawie przyszedł długo wyczekiwany moment: znalazłem się w wyjściowej jedenastce na mecz! Po meczu wiele osób interesowało się czy się denerwowałem, przeżywałem i tak dalej… A ja tylko cieszyłem się (oczywiście nie kontuzją Mariusza) dlatego, że mogę zagrać dla Wisły na pełnym stadionie przeciw jednej z najsilniejszych drużyn w Polsce. Oczywiście, w tym momencie brałem na siebie odpowiedzialność i razem z chłopakami powinienem był awansować do półfinału pucharu. Ale odpowiedzialność w piłce nożnej jest normalną sprawą i to mnie nie przeraża, a jedynie dodatkowo motywuje.

Przyjechaliśmy na stadion, w szatni jak zawsze wszyscy spokojni i wierzący w siebie. Ktoś omawia z kolegą tą czy inną sytuację, ktoś dokładnie się rozgrzewa, ktoś po prostu to wszystko obserwuje i koncentruje się na grze. Gdy wyszedłem na rozgrzewkę, ucieszyło mnie, że trybuny zapełniają się i stadion znów będzie pełny. No a dalej już standardowa rozgrzewka i bezpośrednio sam mecz.

Z punktu widzenia piłki nożnej, był to mecz znacznie ładniejszy niż niedzielny. Nie było tak dużo walki w środku pola, a drużyny grały bardziej ofensywny futbol. Oczywiście strzelać mieliśmy my, bo w pierwszym meczu w Krakowie przegraliśmy 0:1. Ale pierwszy strzelił Lech, i od razu też zdobyli swego drugiego gola. Do 30 minuty było już 0:2 i musieliśmy strzelić 3 bramki. Byłem pewien, że w tym meczu było to całkiem możliwe. Trzeba było tylko wykorzystać nasze sytuacje bramkowe, niestety, swojej boiskowej przewagi nie zamieniliśmy na gole. Udało się trafić tylko z wolnego, nasz kapitan strzelił swojemu dawnemu klubowi, silnym uderzeniem z 30 metrów.

Nie zamierzam oceniać swojej gry, po prostu nie ma sensu tego robić. Swój występ przeanalizowałem i omówiłem z trenerem. Nie do końca jestem zadowolony ze swej interwencji przy pierwszym golu do mojej bramki. Myślę, że mogłem zagrać lepiej i utrudnić Lewandowskiemu zdobycie gola. Chociaż trzeba przyznać, że zagrał on bardzo rozsądnie i zachował zimną krew wychodząc ze mną jeden na jeden. Ale ogólnie jest w porządku :). Czerpałem przyjemność z tej gry. Wielu emocji doświadczyłem już po meczu, a podczas niego byłem spokojny i skoncentrowany na grze. Jak wszyscy nasi chłopacy pragnąłem zwycięstwa i z całych sił starałem się, abyśmy je osiągnęli. Nie udało się, nie wygraliśmy i nie przeszliśmy dalej. Trudno, w końcu komu teraz lekko? W domu w Mołdawii „rewolucja”, na świecie kryzys gospodarczy… A co u nas?

A my mamy ogromne pragnienie, aby grać jeszcze lepiej i strzelać jeszcze więcej. Mamy wiarę w siebie i w końcowe zwycięstwo. MY, piłkarze Wisły, mamy KIBICÓW, którzy są z nami! Przed nami 8 gier, można powiedzieć 8 pucharowych starć, mimo wszystko trzeba wygrać wszystkie te mecze. Przed nami wiele radości, a trudno będzie… przeciwnikom!

понедельник, 6 апреля 2009 г.

Если не получается выиграть, нужно сыграть в ничью / Jeśli nie udaje się wygrać, trzeba zremisować

Можно сказать, что один из ключевых матчей за чемпионство в этом сезоне уже позади. Мы сыграли в ничью 1:1 против лидера лиги, познаньского «Леха». Осталось 8 туров до конца и «Лех» опережает «Легию» из Варшавы на 1 очко и нас на 3. Думаю, каждый понимает, что при таком раскладе каждый матч с участием этих 3 команд будет ключевым. И это не может не радовать болельщиков. Как я и предсказывал в своём самым первом сообщение, вторая часть чемпионата есть и будет очень напряженной. В прошлом сезоне была только одна ключевая игра, в первом круге мы обыграли дома «Легию» и априори решили судьбу чемпионата. В этом же сезоне, как и верхней, так и в нижней части таблицы борьба сумасшедшая. Каждая команда в каждом матче играет только на победу, и таким образом каждый матч привлекает внимание всё больше и больше людей. Наша игра в Познане однозначно приковала внимание почти всех любителей футбола в Польше. Как исключение этот поединок был транслирован не только по платному телевидению, но и по первому национальному, а счётчики зафиксировали около 3 миллионов телевизоров включенных на частоту нашей игры. Футбол был, есть и будет игрой для ЛЮДЕЙ.

Я рад тому ажиотажу, который создался вокруг этой игры. Билеты все распроданы, в газетах море информации на эту тему, звонки и СМСки друзей и знакомых с пожеланиями удачи, некоторые даже приехали на матч из Кракова. Главным минусом было отсутствие наших болельщиков (просто сейчас несколько стадионов реконструируются для ЕВРО 2012 и поэтому матчи на этих стадионах проходят без организованных групп болельщиков команды соперника). Тем приятнее было узнать, что несколько друзей сами сели в машину, приехали в Познань, купили билеты в кассах и присутствовали на трибунах.

Я не знаю, что от этой встречи ожидали заполнившие под завязку трибуны стадиона болельщики «Леха», сидевшие перед экранами телевизоров наши фанаты, окружившие поля журналисты, и конечно сильно переживавшие дома наши близкие. Я знаю, что ожидали МЫ, игроки и тренера «Вислы», мы ожидали только НАШЕЙ ПОБЕДЫ. Победы любой ценой. Победы, которая помогла бы нам занять СВОЁ место в турнирной таблице. Мы приехали победить!

По игре было видно, что «Вислу» ничего не устроит кроме победы. Большую часть матча мы контролировали мяч, мы провели в первом тайме пару красивых атак и создали голевые моменты. К сожалению, не удалось воплотить эти моменты в голы. Борьбы на поле было достаточно, в таких играх по-другому, и быть не может. Понравилось то, как обе команды сумели избавиться от всего давления, которое кружило над этой игрой. Обе команды при возможности играли в атакующий футбол, и не было видно никакого прагматизма в их игре. Во втором тайме нам удалось быстро забить гол и повести в счёте. Отличился наш словацкий правый защитник Петер Синглар. Петручо поздравляю тебя с первым голом за «Вислу» :). После пропущенного гола «Лех» заиграл намного мощнее, можно сказать, что они даже прижали нас к нашим воротам. Как мне показалось в этом большая заслуга познаньских болельщиков, которые своей поддержкой погнали своих любимцев вперёд. В те минуты я первый раз почувствовал реальное давление трибун. И в голове промелькнула мысль, как тяжело нашим соперникам играть на Реймонта. «Лех» так и не создал опасных моментов около наших ворот, а сравнял счёт ударом со штрафного за 9 минут до конца матча. Конец 1:1. Тяжелый матч, в какой-то мере справедливый результат. Уверен, игра получилась, а футбол только приобрел, а не потерял…

Вопреки нашим ожиданиям, стараниям, усилиям и большой самоотдаче мы не победили, мы сыграли только в ничью. Уверен, эта ничья никого из нас сильно не обрадовала, но это нормально. Значит, в этот вечер мы именно столько заслужили. Мы верили и знали, что победить в Познане это реально, а «познаньцы» мечтали о ничье. Также они мечтают о чемпионстве, а мы уже готовимся к следующему матчу, верим в себя и верим, что после последних 8 туров главную победу будут праздновать болельщики в Кракове!

Jeśli nie udaje się wygrać, trzeba zremisować

Można powiedzieć, że jeden z kluczowych meczów o mistrzostwo w tym sezonie już za nami. Zagraliśmy na remis 1:1 z liderem ligi, poznańskim Lechem. Na 8 kolejek przed końcem Lech wyprzedza Legię Warszawa o 1 punkt, a nas o 3. Myślę, że każdy rozumie iż w takiej sytuacji każdy mecz z udziałem tych trzech drużyn będzie kluczowy. I to nie może nie cieszyć kibiców. Jak zapowiadałem w moim pierwszym wpisie, druga część walki o mistrzostwo jest i będzie bardzo zaciekła. W zeszłym sezonie był tylko jeden kluczowy mecz, w pierwszej rundzie ograliśmy u siebie Legię i w zasadzie rozstrzygnęliśmy losy mistrzostwa. W tym sezonie, tak w górnej, jak i w dolnej części tabeli jest szalona walka. Każda drużyna w każdym meczu gra tylko o zwycięstwo i w ten sposób każdy mecz przyciąga uwagę wciąż większej i większej ilości osób. Nasz mecz w Poznaniu zdecydowanie przyciągnął uwagę niemal wszystkich sympatyków futbolu w Polsce. Wyjątkowo pojedynek ten był transmitowany nie tylko na kodowanym kanale, ale i w telewizji publicznej, a liczniki zarejestrowały około 3 milionów telewizorów włączonych na częstotliwości naszego meczu. Futbol jest, był i będzie grą dla LUDZI.Cieszę się z tego szumu medialnego, który stworzył się wokół tego meczu. Wszystkie bilety sprzedano, w gazetach było morze informacji na ten temat, towarzyszyły nam też telefony i smsy od przyjaciół i znajomych z życzeniami powodzenia, niektórzy przyjechali na ten mecz nawet z Krakowa. Głównym minusem była nieobecność naszych kibiców (po prostu obecnie kilka stadionów jest przebudowywanych na EURO 2012 i dlatego mecze na tych stadionach są rozgrywane bez zorganizowanych grup kibiców gości). Tym przyjemniej było więc dowiedzieć się, że kilku przyjaciół samo wsiadło w samochód, przyjechało do Poznania, kupiło w kasach bilety i było obecnych na trybunach.
Nie wiem czego od tego spotkania oczekiwali wypełniający po brzegi trybuny stadionu kibice Lecha, siedzący przed ekranami telewizorów nasi fani, otaczający boisko dziennikarze i oczywiście mocno przeżywający w domu nasi bliscy. Wiem, czego oczekiwaliśmy My, piłkarze i trenerzy Wisły, my oczekiwaliśmy tylko NASZEGO ZWYCIĘSTWA. Zwycięstwa za każdą cenę. Zwycięstwa, które pomogłoby nam zająć SWOJE miejsce w ligowej tabeli. My przyjechaliśmy wygrać!

Po grze było widać, że Wisły nie urządza nic oprócz zwycięstwa. Przez większą część meczu kontrolowaliśmy piłkę, w pierwszej połowie przeprowadziliśmy kilka ładnych ataków i stworzyliśmy sytuacje bramkowe. Niestety, nie udało się zamienić tych sytuacji na gole. Walki na boisku było sporo, w takich meczach nie może być inaczej. Spodobało się to, że obie drużyny umiały uwolnić się od presji, jaka ciążyła nad tym pojedynkiem. Oba zespoły w miarę możliwości grały ofensywny futbol, w ich grze nie było widać, żadnego pragmatyzmu. W drugiej połowie szybko udało nam się strzelić bramkę i objąć prowadzenie. Wyróżnił się nasz słowacki prawy obrońca Peter Singlar. Peterze gratuluję ci pierwszego gola dla Wisły :). Po stracie bramki Lech zagrał znacznie groźniej, można powiedzieć, że nawet przycisnęli nas pod naszą bramką. Wydało mi się, że była w tym wielka zasługa poznańskich kibiców, którzy swym dopingiem pognali swych ulubieńców do przodu. W tamtych chwilach pierwszy raz poczułem prawdziwą presję trybun. I po głowie przemknęła mi myśl, jak ciężko naszym rywalom jest grać na Reymonta. Lech jednak nie stworzył niebezpiecznych sytuacji w rejonie naszej bramki, a wyrównał strzałem z rzutu wolnego na 9 minut przed końcem meczu. Koniec 1:1. Trudny mecz, w pewnej mierze sprawiedliwy wynik. Jestem pewien, że gra się podobała, a futbol tylko zyskał, a nie stracił...

Wbrew naszym oczekiwaniom, staraniom, wysiłkom i wielkiemu poświęceniu nie wygraliśmy, zagraliśmy tylko na remis. Jestem pewien, że ten remis nikogo z nas mocno nie ucieszył, ale to normalne. To oznacza, że tego wieczora zasłużyliśmy właśnie na tyle. Wierzyliśmy i wiedzieliśmy, że wygrana w Poznaniu jest realna, a poznaniacy marzyli o remisie. Także oni marzą o mistrzostwie, a my już przygotowujemy się do kolejnego meczu, wierzymy w siebie i wierzymy, że po kolejnych 8 kolejkach główne zwycięstwo będą świętować kibice w Krakowie!

четверг, 2 апреля 2009 г.

Дни национальных команд / Dni drużyn narodowych

Как и все любители футбола в эти дни я интересовался отборочными играми на ЧМ 2010. И конечно я очень переживал за сборную Молдовы. Игры нашей национальной команды всегда вызывают у меня огромные эмоции, и эти игры сильно отличаются от матчей клубных команд. Переживал я за Молдову, а смотрел я игры сборной Польши:). Игры своей национальной команды, польские СМИ освещают очень хорошо. Вокруг таких матчей всегда создаётся большой ажиотаж, и очень много людей, прямо живут матчем сборной. Рад, что и в Молдове в последние время наша национальная команда собирает регулярно полный стадион. Но в любом случае в Польше намного больше «шума» вокруг игры сборной. В Молдавии обычно перед такими событиями можно прочитать пару статей полных необоснованных надежд, а после критику, основанную на плохом результате матча. Ну и в последние время появилась дополнительная тема, которая касается гражданства некоторых игроков команды. В Польше есть и то и другое, но помимо этого много анализов сделанные теми или иными специалистами (тренерами клубов, бывшими игроками, менеджерами и публичными людьми). Каждая фамилия из списка селекционера чательно обсуждается на страницах многих спортивных и неспортивных изданий. Ну а когда ребята прилетают на сбор, всегда прочтешь множество интересных интервью главных участников предстоящего матча. Это всё ни в коем случае не является критикой молдавских СМИ, но такая работа помогает в популяризации футбола. Это всё притягивает внимание простых людей, которые в повседневной жизни вообще не соприкасаются с футболом, но судьбой своей национальной команды интересуются!

Думаю, Молдова имеет очень харизматического селекционера, который даёт прессе много возможностей писать о чем-то новом. В его списках всегда много новичков, и не всегда эти ребята известны даже болельщикам со стажем. Ну а отсутствие трансляций матчей сборной Молдовы на национальном телевидение я умом понять не могу. Это очень уникальная ситуация, впрочем, как вся наша уникальная страна:).

Что касается непосредственно игр нашей сборной, то конечно результаты не радуют. Не радует наверное и сама игра. Причин этому думаю, есть много. Я и дальше уверен, что сборная не достигает максимально возможного результата в играх в этом отборочном цикле. И здесь я не говорю о борьбе за выход из группы, а про каждый матч в отдельности. Думаю, и сами ребята со мной согласятся, что можно было забить больше, пропустить меньше, и иметь на пару очков больше. Но это уже в прошлом… Многих игроков нашей сборной я знаю очень хорошо, со многими играл в олимпийской и молодёжных сборных. Зная их, могу сказать, что Молдова способна выиграть у любой команды. Но для этих побед нужно чтоб стеклись пару обстоятельств. И ни в коем случае Молдова не может являться фаворитов в каком-нибудь матче. Наша сборная будет играть стабильно и достигать стабильных результатов в тот момент, когда игроки будут играть регулярно в своих клубах, и эти клубы будут сильными. Нам не хватает матчей, в которых нужно выкладываться на 100%. Матчей с большим ажиотажем, и против сильных команд. Как мне кажется, когда игроки нашей сборной будут в год играть около 30 официальных матчей на пределе или почти на пределе своих возможностей, тогда пресса и общественность может просить и требовать от молдавской сборной победы в матчах против Швейцарии или Израиля, например.

Такая ситуация произошла в конце прошлого отборочного цикла. Когда большинство игроков приглашенных в сборную играли в своих клубах, а Игорь Иванович Добровольский вызывал их, готовил и подводил в оптимальной форме к матчу. А в начале этого цикла пару ребят потеряли место в основном составе в своих клубах, некоторые потеряли клубы, некоторые имели проблемы с гражданством. И в итоге на сбор к Ивановичу приезжала уже другая «банда». Я не поддерживаю форму и способ, как мои отец критиковал некоторых игроков национальной команды. Но повод у него точно был. Было заметно, что некоторые ребята были не в лучшей форме, и часто выдерживали только 60-70 минут игры. Всё-таки каждый футболист несёт ответственность за себя, и обязан показывать уровень, надевая футболку сборной. А часто бывает, что мы игроки цепляемся ко многим вещам, но за свою слабую игру никогда не несём ответственность. Плюс обижаемся на определенные вещи и, выходя на поле, стараемся всем видом показать эту обиду, обиду на тренера, на журналиста или еще на кого-то...

Считаю, что в такой маленькой футбольной стране как Молдова бессмысленно и нехорошо иметь конфликты между тренером и игроками. Просто у нас и так не очень много футболистов, а каждым нужно дорожить. Но в свою очередь каждый футболист должен дорожить вызовом в национальную команду. Даже если в его отношение что-то не так, нельзя ставить свои интересы выше интересов первой команды страны. Нужно быть профессионалом, и ко всему относиться с пониманием, а если не удастся с пониманием тогда помнить об иерархии. Думаю, не самим лучшим образом отражается тот факт, что капитаны постоянно меняются. Кроме тренера нет лица в сборной, который брал бы ответственность за команду на себя. Нет особы, которая бы контролировала все внутренние процессы в команде. То, что Иванович умеет создать атмосферу в сборной, не достаточно. Однозначно нужно чтоб и изнутри шла работа...

Так устроен этот мир и люди: у кого-то есть желание, у кого-то есть умения, у кого-то ни того ни другого. Сборная Польши, например, в субботу против Северной Ирландии не показала ни желания, ни умения, а вчера показала и то и другое, обыграв Сан-Марино 10:0. Молдова пока старается, бьётся и показывает желание, остается доложить умение и мастерство. При правильной работе и последовательности наши ребята способны намного чаще радовать НАШИХ МОЛДАВСКИХ болельщиков!


Dni drużyn narodowych


Jak wszyscy sympatycy futbolu w te dni interesowałem się meczami eliminacyjnymi MŚ 2010. I oczywiście mocno dopingowałem reprezentację Mołdawii. Mecze naszej drużyny narodowej zawsze wzbudzają u mnie ogromne emocje i znacznie różnią się od spotkań w rozgrywkach klubowych. Dopingowałem Mołdawię, a oglądałem mecz reprezentacji Polski :). Spotkania swojej drużyny narodowej polskie media przekazują bardzo dobrze. Wokół takich meczów zawsze tworzy się masa spekulacji i bardzo wiele osób wprost żyje meczem reprezentacji. Cieszę się, że także w Mołdawii w ostatnim czasie nasza drużyna narodowa regularnie przyciąga pełny stadion. Ale w każdym razie, w Polsce jest zdecydowanie więcej „szumu” wokół meczów reprezentacji. W Mołdawii zwykle przed takimi wydarzeniami można przeczytać kilka artykułów pełnych nieuzasadnionego optymizmu, a po meczu – krytyki, bazującej na niekorzystnym wyniku meczu. No i w ostatnim czasie pojawił się dodatkowy temat, dotyczący obywatelstwa niektórych zawodników drużyny. W Polsce jest i to pierwsze, i drugie, ale oprócz tego jest mnóstwo analiz zrobionych przez tych czy innych specjalistów (trenerów klubowych, byłych piłkarzy, menedżerów i osoby publiczne). Każde nazwisko z listy selekcjonera jest dokładnie omawiane na stronach licznych sportowych i niesportowych publikacji. A kiedy chłopaki przylatują na zgrupowanie, zawsze przeczytasz mnóstwo interesujących wywiadów z głównymi uczestnikami kolejnego meczu. To wszystko w żadnym wypadku nie jest krytyką mołdawskich mediów, ale takie coś z pewnością pomaga popularyzować piłkę nożną. To wszystko przyciąga uwagę zwyczajnych ludzi, którzy w życiu codziennym w ogóle nie stykają się z futbolem, ale interesują się losem swej drużyny narodowej!



Myślę, że Mołdawia ma bardzo charyzmatycznego selekcjonera, który stwarza prasie możliwości pisania o czymś nowym. W jego powołaniach zawsze jest sporo świeżej krwi, chłopaków, których nazwiska nie zawsze są znane nawet dobrze zorientowanym kibicom. No a braku transmisji meczów reprezentacji Mołdawii w telewizji publicznej w ogóle nie mogę objąć rozumem. To wyjątkowa sytuacja, z resztą jak i cały nasz wyjątkowy kraj :).


Co do meczów naszej reprezentacji, to naturalnie wyniki nie cieszą. Nie cieszy także i sama gra. Myślę, że jest wiele przyczyn takiego stanu rzeczy. Nadal jestem przekonany, że kadra nie osiąga maksymalnych możliwych wyników w tych eliminacjach. I nie mówię tu o walce o wyjście z grupy, a o każdym meczu z osobna. Myślę, że sami chłopacy zgodzą się ze mną, że można było strzelić więcej, wpuścić mniej i mieć o kilka punktów więcej. Ale to już przeszłość… Wielu piłkarzy z naszej kadry znam bardzo dobrze, z wieloma grałem w reprezentacji olimpijskiej i młodzieżowej. Znając ich mogę powiedzieć, że Mołdawia jest w stanie wygrywać z jakąkolwiek drużyną. Ale dla tych zwycięstw konieczny jest zbieg kilku okoliczności. A w żadnym razie Mołdawia nie może być faworytem w jakimkolwiek meczu. Nasza kadra będzie grać stabilnie i odnosić stabilne wyniki wówczas, kiedy zawodnicy będą regularnie grać w swoich klubach, i to w silnych klubach. Brakuje nam meczów, w których trzeba by wykazywać się w 100%. Wydaje mi się, że gdy piłkarze będą w ciągu roku grać około 30 oficjalnych meczów na maksimum lub prawie na maksimum swoich możliwości, wówczas prasa i społeczeństwo mogą prosić i wymagać od mołdawskiej reprezentacji zwycięstw w meczach na przykład przeciw Szwajcarii czy Izraelowi.



Taka sytuacja miała miejsce pod koniec poprzednich eliminacji. Kiedy większość graczy powołanych do kadry występowała w swoich klubach, a Igor Iwanowicz Dobrowolski wzywał ich, przygotowywał i pracował nad optymalną formą do meczu. A na początku tych eliminacji kilku chłopaków straciło miejsce w pierwszych składach swoich klubów, niektórzy stracili kluby, niektórzy mieli problemy z obywatelstwem. I w rezultacie na zgrupowanie do Iwanowicza przyjechała już inna „banda”.



Nie popieram formy i sposobu, w jaki mój ojciec krytykował niektórych graczy drużyny narodowej. Ale miał on swoje powody. Było widać, że część chłopaków nie była w najlepszej formie i często wytrzymywali tylko 60-70 minut gry. Mimo wszystko każdy piłkarz ponosi odpowiedzialność za siebie, a przywdziewając koszulkę reprezentacji ma obowiązek grać na poziomie. A często bywa, że my zawodnicy czepiamy się wielu rzeczy, ale za swą słabą grę nie ponosimy odpowiedzialności. Do tego obrażamy się za określone rzeczy, a wychodząc na boisko staramy się swym wyglądem pokazać tą obrazę, obrazę na trenera, na dziennikarza czy jeszcze kogoś…



Uważam, że w takim maleńkim kraju piłkarskim jak Mołdawia bezsensowne i złe są konflikty między trenerem i zawodnikami. Po prostu i bez tego mamy niewielu piłkarzy i każdego trzeba cenić. Ale z drugiej strony, każdy piłkarz powinien cenić powołanie do drużyny narodowej. Nawet jeśli w jego relacjach coś jest nie tak, nie można stawiać własnych interesów ponad interesami pierwszej drużyny kraju. Trzeba być profesjonalistą i do wszystkiego odnosić się ze zrozumieniem, a jeśli nie uda się ze zrozumieniem, wówczas trzeba pamiętać o hierarchii. Myślę, że najlepiej obrazują to ciągłe zmiany kapitanów. Oprócz trenera nie ma w reprezentacji twarzy, która brała by na siebie odpowiedzialność za drużynę. Nie ma osoby, która kontrolowałaby wszystkie wewnętrzne procesy w drużynie. To, że Iwanowicz potrafi stworzyć w kadrze atmosferę, nie wystarcza. Zdecydowanie potrzebne jest, aby pracowano także od środka…



Tak stworzony jest ten świat i ludzie: ktoś ma pragnienia, ktoś umiejętności, ktoś nie ma ani tego, ani tamtego. Reprezentacja Polski, na przykład, w sobotę przeciw Irlandii Północnej nie pokazała ani chęci, ani umiejętności, a wczoraj zaprezentowała i jedno, i drugie, ogrywając San Marino 10:0. Mołdawia na razie stara się, walczy i pokazuje chęci, trzeba jeszcze dołożyć umiejętności. Przy odpowiedniej pracy i konsekwencji nasi chłopcy są w stanie zdecydowanie częściej cieszyć NASZYCH MOŁDAWSKICH kibiców!