Сижу в автобусе километров 650 от Кракова. За окном погодка «не фонтан», зато внутри автобуса играет весёлая латиноамериканская музыка. Наш защитник, Пабло Алварез, в роли DJ-ея заботится о настроение ребят после выигранного кубкового матча против «Бытовии» Бытов. Сегодня в Бытове прошёл самый важный футбольный матч за всю историю города и клуба. Местная «Бытовия» играющая в 3 польской лиге, уже преподнесла 2 сюрприза в кубке, обыграв «Тур» Турек из первой лиги и «Полонию» Бытом из польской экстраклассы. Но сегодня их кубковый путь закончился. Хотя как ни странно, этот путь закончился большим праздником.
Перед выездом до Бытова мы примерно представляли себе, что для соперника это будет матч «жизни», но попав в этот город, мы поняли, что не только для «Бытовии» но и для всего города и горожан этот матч был очень важным событьем. Меня лично очень обрадовали специально сооруженные трибуны на дополнительные 5000 мест, которые полностью были заполнены! Неудобное время начала матча (13:00)не помешало людям отпроситься с работы или школы и прейти подержать местную команду. Просто молодцы! Так же обрадовался, увидев и наших болельщиков, которые были всю игру с нами.
Игра получилось очень боевой. Соперник в течение всего матча создавал большое давление на нас. Конечно, на их стороне было маленькое поле и свои болельщики, но сам стиль их игры выглядел очень просто: длинные передачи на своих нападающих и борьба из-за всех сил. Около моих ворот постоянно, что-то происходило. Даже выбросы из аутов из любых позиций соперник старался делать в мою штрафную площадь. Иногда после таких «стандартов» было жарко. Но хорошо, что не пропустил. В атаке мы выглядели хорошо. Соперник старался не дать нам возможности разыгрывать мяч перед их воротами, но нам удавалось проводить красивые атаки, и 2 из них закончились голами. Конечно, забить мы могли и больше, но пару раз мы простили соперника, а пару раз выручил их вратарь.
Цель нашу мы достигли: выиграли и прошли в следующий раунд. Так же стоит отметить дебют в составе «Вислы» Лукаша Гаргулы. «Гула» мог даже забить первым касанием после появления на поле, но не всё сразу :). Очень рад за него, в конце концов, он сыграл. Ведь контракт с нашим клубом он подписал ещё в январе, но до сих пор из-за травмы не появлялся на поле. Поскольку я с Лукашем часто общаюсь в приватной жизни, знаю, сколько сил он оставлял на восстановительных занятиях и как сильно он хотел снова начать играть. Поэтому желаю ему как можно быстрее дойти до оптимальной формы и регулярно играть в «основе».
После игры в раздевалке мы с ребятами перекинулись мнениями о матче и о сопернике. В основном все признали, что нам пришлось нелегко, и соперник выглядел хорошо в физическом плане. Позже мы отправились на ужин, на который нас пригласили местные спонсоры и управляющие. Атмосфера была отличной, было много людей, которые в какой-то степени помогают «Бытовии». Были, конечно, тёплые речи официальных лиц обеих клубов и много общение между гостями. Футбол объединяет! :)
Перед матчем против «Бытовии», мы сыграли и лиговый матч против «Пиаста» Гливице. Поскольку Мариуш Павелек не восстановился от травмы, в воротах играл я. В двух лиговых матчах подряд в «Висле» я ещё не играл. Так что очень обрадовался такой возможности, конечно, не травме «Мары». Эту игру мы выиграли 2:1, не удалось сыграть на ноль. Когда «Пиаст» забивал гол, я мог выиграть дуэль против игрока соперника, но Бискуп в ситуации один на один переиграл меня. Обидно пропускать при такой игре. В общем, мы контролировали игру, долго держали мяч в своих рядах, создавали опасные моменты у ворот соперника, показывали хороший футбол и не давали игрокам «Пиаста» создавать опасные моменты у моих ворот. В первом тайме Павел Брожек вывел нас вперед. А в начале второго тайма после очень простой комбинации соперника и наших ошибок, «Пиаст» сровнял счёт. Позже пришлось приложить много усилий, чтоб победить. Очень важный гол после подачи «углового» забил Марсело. В итоге нам удалось выиграть. После поражения во Вронках было очень важно снова начать побеждать, поэтому 3 очка в этой игре важнее всего и очень радуют всех нас!
Радуемся мы, правда, как-то скромно, если это можно так назвать. Чувствуется, что каждый игрок из нашей команды хочет не только выигрывать, а выигрывать в безоговорочном стиле. Каждый хочет, чтоб команда играла всегда на уровне своих возможностей, которые однозначно очень высоки.
Так, что в головах уже следующий матч против «Короны» Киельцы. Игра состоится уже в ближайшую пятницу, ни много времени осталось. Думаю, что в этой игре нам предстоит прилично выложиться, чтоб одержать победу. Насколько я знаю, в Киельцах «Висле» всегда приходилось нелегко. Главное хорошо восстановиться и выполнить тренерскую установку на игру. Ну а то, что придется биться из-за всех сил и оставить все умения и силы на поле ясно каждому из нас.
Liga i Puchar
Siedzę w autobusie jakieś 650 km od Krakowa. Chociaż za oknem pogoda raczej jesienna, we wnętrzu autobusu słychać wesołą, latynoamerykańską muzykę. Nasz obrońca, Pablo Alvarez, w roli DJ-a troszczy się o nastrój chłopaków po wygranym meczu pucharowym przeciw Bytovii Bytów. Dziś w Bytowie odbył się najważniejszy mecz piłkarski w całej historii miasta i klubu. Miejscowa Bytovia, grająca w 3 lidze, już sprawiła 2 niespodzianki w Pucharze, ograwszy pierwszoligowego Tura Turek oraz występującą w Ekstraklasie Polonię Bytom. Ale dzisiaj ich przygoda w rozgrywkach o Puchar Polski zakończyła się. I jakby to nie było dziwne, przygoda ta zakończyła się wielkim świętem.
Przed wyjazdem do Bytowa mniej więcej wyobrażaliśmy sobie, że dla przeciwnika będzie to „mecz życia”, lecz dojechawszy do tego miasta, zrozumieliśmy, że nie tylko dla Bytovii, ale dla całego miasta i jego mieszkańców ten mecz jest bardzo ważnym wydarzeniem. Mnie szczególnie mocno ucieszyły specjalnie wzniesione trybuny zapewniające 5000 dodatkowych miejsc, które były kompletnie wypełnione! Niesprzyjająca pora rozpoczęcia spotkania (13:00) nie przeszkodziła ludziom w zwolnieniu się z pracy czy szkoły i przyjściu wspierać miejscową drużynę. To po prostu wspaniałe! Ucieszyłem się także, widząc i naszych kibiców, którzy przez całe spotkanie byli z nami.
Mecz okazał się pełen walki. Rywale w trakcie całego pojedynku wywierali na nas sporą presję. Oczywiście po ich stronie było niewielkie boisko i ich kibice, ale sam styl ich gry był dosyć prosty: długie podania na napastników i walka z wszystkich sił. W okolicy mojej bramki stale odbywało się coś takiego. Nawet wyrzucając piłkę z autu, z każdej wysokości, przeciwnik starał się wrzucić ją w moje pole karne. Czasami po takich stałych fragmentach bywało gorąco. Ale dobrze, że nic nie wpuściłem. W ataku prezentowaliśmy się dobrze. Rywale starali się nie dawać nam możliwości rozgrywania piłki pod ich bramką, ale nam udawało się przeprowadzać efektowne ataki, a 2 z nich zakończyły się golami. Oczywiście, mogliśmy strzelić ich więcej, ale kilka razy darowaliśmy gospodarzom, a kilka razy uratował ich bramkarz.
Osiągnęliśmy nasz cel: wygraliśmy i awansowaliśmy do kolejnej fazy. Należy odnotować debiut w składzie Wisły Łukasza Garguły. „Guła” mógł nawet strzelić bramkę w pierwszej akcji po wejściu na boisko, no ale nie wszystko od razu :). Bardzo się cieszę, że wreszcie zagrał. Przecież kontrakt z naszym klubem podpisał jeszcze w styczniu, a dotąd z powodu kontuzji nie pojawiał się na boisku. Ponieważ prywatnie często obcuję z Łukaszem, wiem ile sił zostawiał na zajęciach rehabilitacyjnych i jak bardzo chciał znów zacząć grać. Dlatego życzę mu, aby jak najszybciej doszedł do optymalnej formy i regularnie grał w pierwszej jedenastce.
Po meczu w szatni wymieniliśmy się z chłopakami spostrzeżeniami na temat gry i przeciwnika. W zasadzie wszyscy przyznali, że wygrana nie przyszła nam lekko, a rywal prezentował się dobrze pod względem fizycznym. Później udaliśmy się na kolację, na którą zaprosili nas miejscowi sponsorzy i działacze. Atmosfera była świetna, zjawiło się wiele osób, które w jakiś sposób pomagają Bytovii. Byli oczywiście także oficjele obu klubów i wiele rozmów między gośćmi. Futbol łączy! :)
Przed meczem z Bytovią, zagraliśmy ligowe spotkanie z Piastem Gliwice. Ponieważ Mariusz Pawełek nie wyleczył się po kontuzji, między słupkami grałem ja. Jeszcze nie występowałem w Wiśle w dwóch meczach ligowych pod rząd. Więc bardzo ucieszyłem się z takiej możliwości, ale oczywiście nie z kontuzji „Mary”. Mecz wygraliśmy 2:1, nie udało się zagrać na zero. Kiedy Piast zdobywał bramkę, mogłem wygrać pojedynek z przeciwnikiem, ale Biskup ograł mnie w sytuacji sam na sam. Nie powinno się tracić bramki przy takiej grze. W zasadzie przez cały mecz kontrolowaliśmy grę, długo utrzymywaliśmy się przy piłce, tworzyliśmy groźne sytuacje pod bramką rywala, pokazywaliśmy dobry futbol i nie pozwalaliśmy graczom Piasta na tworzenie groźnych sytuacji pod moją bramką. W pierwszej połowie Paweł Brożek wyprowadził nas na prowadzenie. A na początku drugiej połowy po bardzo prostej akcji przeciwnika i naszych błędach, Piast doprowadził do wyrównania. Później musieliśmy dołożyć wiele sił, aby wygrać. Bardzo ważnego gola po wrzutce z rożnego strzelił Marcelo. W rezultacie udało nam się pokonać Piasta. Po porażce we Wronkach bardzo ważne było, abyśmy znów zaczęli zwyciężać, dlatego 3 punkty po tym meczu są najważniejsze i bardzo nas wszystkich cieszą! Cieszymy się co prawda jakoś skromnie, jeśli można tak powiedzieć. Można wyczuć, że każdy piłkarz z naszego zespołu chce nie tylko wygrywać, ale wygrywać w bezdyskusyjnym stylu. Każdy chce, aby drużyna grała zawsze na poziomie swoich możliwości, które bez wątpienia są bardzo wysokie.
Tak więc w głowach jest już kolejny mecz przeciw Koronie Kielce. Spotkanie odbędzie się już w najbliższy piątek, nie pozostało wiele czasu. Myślę, że podczas tego pojedynku przyjdzie nam solidnie się napracować, aby osiągnąć zwycięstwo. O ile wiem, w Kielcach nigdy Wiśle nie było łatwo. Najważniejsze, to dobrze się zregenerować i wypełnić założenia trenera na mecz. A to, że przyjdzie nam bić się ze wszelkich sił i zostawić na boisku wszystkie umiejętności i siły, jest jasne dla każdego z nas.
Tłumaczenie: Nikoletta Kula
среда, 28 октября 2009 г.
среда, 21 октября 2009 г.
- Боец, держи удар! / - Wojowniku, przyjmij cios!
Наконец и солнышко показалось :). Целую неделю в Кракове зима была, сегодня, потеплело, и солнце начало святить. Конечно, настроение поднялось, и желание появилось сесть и написать о выезде до Вронок. В воскресенье мы проиграли наш первый матч в этом лиговым сезоне. Проиграли мы «Леху» Познань, нашему прямому конкуренту в борьбе за чемпионство. Даже при том что познаньцы находились в середине турнирной таблицы, каждый из нас знал и понимал как способна играть эта команда.
Получилось так, что эти «знания» не помогли нам одержать победу. Бывает, но всё-таки этот матч мог закончиться и по-другому. «Аргументов» для победы мы предоставили достаточно, но в завершающей стадии наших атак мы не были «киллерами». Говорят, что если не получается выиграть, то нужно сыграть вничью :). Видно нашему коллективу не знакома такая фраза, :) и мы умудрились проиграть:).
Это всё конечно шутки, без них я никуда.
Подготовка к этому матчу, выглядела как обычно. Сборники в сборных, ну а мы тренируемся в тихой, мирной обстановке. Ведь в это время всё внимание приковано к национальным командам. Тренер уже в понедельник начал рассказывать нам о том, как бы он хотел, чтоб мы играли в воскресном матче. На тренировках мы отрабатываем старые и некоторые новые игровые ситуации. Между тренировками мы разговаривали о матчах сборных. Каждый конечно переживал за своих: Мауро за Аргентину, Паблито за Уругвай, чех за своих и конечно Петер нервничал, поскольку вдруг Словакия оказалась в напряженной ситуации… Некоторые из нас переживали и за Словению Кирма, и за Коста-Рику Юниора:). К сожалению, польская национальная команда большого интереса не вызывала. Но предварительно мы собрали «компашку», которая должна была посетить матч соседей в Хоржове. Но вдруг выпал снег:), и мы забыли про эту идею, хотя билеты были уже у нас в руках. Здоровье важнее всего :). Но это нам не помещало собраться у Синглара и… плотненько поужинать:))))), просто с помощью телевизора было очень проблематично смотреть этот матч: поле в снегу, поляки в белой форме, жёлтый мяч не виден, ну и словаки сыграли, наверное, свой самый слабый матч… Но в конце концов пришлось поздравить Петера с успехом его сборной!
В четверг на тренировке появились некоторые «сборники», и тренер Скоржа снова начал обращать наше внимание на тактические моменты, связанные с игрой «Леха». В пятницу мы «сбежали» из Кракова в Гродзиск, где надеялись увидеть погоду получше:). Погода не была феноменальной, но условия были очень хорошие, чтоб спокойно готовиться к хиту тура. Позже к нам в отель приехал «Гурник» Забже. И вечером было много общения между игроками обеих команд.
Играли мы не в Познане, а во Вронках. Стадион «Леха» строится, и пока они играют на маленьком стадиончике в 60 км от Познаня. Объект во Вронках мал, но очень уютен. Я уже играл раньше на этом стадионе, год назад мы обыграли там «дублёров» «Леха».
Перед матчем мы вышли на поле, чтоб ознакомиться с ним. Сразу же появились и наши соперники. Удивительно, но многие ребята обеих команд очень тепло общались между собой и желали друг другу удачи.
Настрой у наших ребят был очень высокий. Все «горели» выйти на поле и победить. Как обычно каждый подбадривал своих коллег. В раздевалке в воздухе чувствовался адреналин. Напряжение было, но соответствовало ситуации. Ну а уже на поле ребята показали, что все готовы к лиговому хиту.
В первые минуты «Лех» создал один 100% момент у наших ворот, но Славек Пешко простил нас. Позже мы увели угрозу от наших ворот, и уже сами 3 раза простили познаньцев. Мне лично первый тайм очень понравился. Понравилось то, что при очень жёсткой борьбе обе команды продолжали играть в ФУТБОЛ, был виден рисунок игры у обеих команд и оба коллектива создали достаточно голевых моментов. Второй тайм протекал в том же ключе. Только «Лех», а точнее Роберт Левандовски реализовал свой момент. С этого момента игра уже напоминала «качели». «Висла» нагнетала обстановку у ворот Бурича, а игроки «Леха» постоянно опасно контратаковали. Сразу после пропущенного нами гола, наш вратарь попросил замену. Он неудачно упал и ударил бедро. Я быстренько снял куртку и штаны, сделал пару разогревающих упражнений и в бой. Много я не думал, всё как всегда ясно: нужно выиграть:). В воротах я чувствовал себя спокойно, но было видно, что контратаки соперника очень опасны. Постоянно наши защитники подключались к атакам, и поэтому сзади у нас не было численного преимущества. Наш капитан, Арек Гловацки, разрывался между двумя нападающими «Леха».
В итоге нам не удалось ни сравнять счёт, ни тем более победить. Событий во время матча было много, просто я не хочу рассказывать про наши нереализованные голевые моменты, про хаотично судившего рефери и про удаление нашего главного тренера. Про те 2 минуты, пока я готовился выйти на поле можно вообще комедию снять :))). Но как я уже говорил: бывает.
Я доволен другими вещами. Наша игра показала, что даже после матчей сборных команд мы можем играть на высоком уровне, что раньше не получалось. Многие наши голевые моменты, были следствием очень интересных комбинаций и «правильных», вертикальных передач. Конечно, я рад, что появился на поле и сыграл нормально.
Ещё я был очень рад приезду моего друга из Молдавии. Первый раз он приехал на матч «Вислы» и я появился на поле:). С момента как я вышел на поле он позвонил отцу и вёл прямую трансляцию матча:).
После игры мы конечно пообщались. Мою игровую майку отдал ему, он мне взамен молдавскую газету :). Видно не знал, что я редко газеты читаю. Но такие встречи очень поднимают настроение, даже после таких проигрышей.
Про «Лех» забыли, по крайней мере, до пятницы, когда будет видео анализ этой игры.
Сейчас «зализываем» раны и готовимся к игре с «Пиастем» Гливице. В очередной раз нужно показать всем, что «Висла» это боец, который способен держать удар и даже дать ответ! Но вначале тяжелая работа на поле, полная самоотдача и концентрация!
- Wojowniku, przyjmij cios!
Na koniec i słoneczko się pokazało :). Przez cały tydzień w Krakowie było zimowo, dzisiaj ociepliło się i słońce zaczęło świecić. Oczywiście nastrój się poprawił i zjawiła się ochota, aby siąść i napisać o wyjeździe do Wronek. W niedzielę przegraliśmy nasz pierwszy mecz w tym sezonie ligowym. Przegraliśmy z Lechem Poznań, naszym bezpośrednim rywalem w walce o mistrzostwo. Nawet mimo tego, że poznaniacy znajdowali się w środku tabeli, każdy z nas wiedział i rozumiał jak może zagrać ta drużyna. Wyszło tak, że ta „wiedza” nie pomogła nam w odniesieniu zwycięstwa. Tak się zdarza, ale mimo wszystko ten mecz mógł zakończyć się inaczej.
Przedstawiliśmy wystarczająco „argumentów” za zwycięstwo, ale nie byliśmy „killerami” w końcowych etapach naszych ataków. Mówi się, że jeśli nie uda się wygrać, to trzeba zremisować :). Widocznie nasza drużyna nie zna takiego powiedzenia, :) i zdołaliśmy przegrać ;).
To wszystko to oczywiście żarty, bez nich nie byłbym sobą.
Przygotowania do tego meczu wyglądały jak zawsze. Kadrowicze w reprezentacjach, no a my trenowaliśmy w cichej, spokojnej atmosferze. Przecież w tym czasie wszelką uwagę przykuwały drużyny narodowe. Już w poniedziałek trener zaczął opowiadać nam o tym, jak chciałby, abyśmy zagrali w niedzielnym meczu. Na treningach ćwiczyliśmy stare i kilka nowych elementów meczowych. Między treningami rozmawialiśmy o meczach reprezentacji. Każdy oczywiście przeżywał za swoich: Mauro za Argentynę, Pablito za Urugwaj, Czech za swoich i oczywiście Peter denerwował się, ponieważ nagle Słowacja znalazła się w skomplikowanym położeniu... Niektórzy z nas dopingowali także Słowenię Kirma i Kostarykę Juniora :). Niestety, reprezentacja Polski nie wzbudzała większego zainteresowania. Ale wstępnie zebraliśmy „ekipę”, która miała zajrzeć na mecz sąsiadów do Chorzowa. Ale nagle spadł śnieg :) i porzuciliśmy ten pomysł, chociaż bilety mieliśmy już w kieszeniach. Zdrowie jest ważniejsze ponad wszystko :). Ale to nie przeszkodziło nam w zebraniu się u Singlara i... zjedzeniu obfitej kolacji :))))), po prostu przy pomocy telewizora bardzo ciężko oglądało się ten mecz:boisko zaśnieżone, Polacy w białych strojach, żółta piłka niewidoczna, no i Słowacy rozegrali swoje najsłabsze spotkanie... Ale koniec końców przyszło pogratulować Peterowi sukcesu jego reprezentacji!
W czwartek na treningu pojawili się niektórzy kadrowicze i trener Skorża znów zaczął zwracać naszą uwagę na rozwiązania taktyczne związane z grą Lecha. W piątek „zbiegliśmy” z Krakowa do Grodziska, gdzie mieliśmy nadzieję na lepszą pogodę :). Pogoda nie była fenomenalna, ale warunki, aby spokojnie przygotowywać się do hitu kolejki były bardzo dobre. Później do naszego hotelu przyjechał Górnik Zabrze. I wieczorem odbyło się wiele rozmów między zawodnikami obu drużyn.
Nie graliśmy w Poznaniu, a we Wronkach. Stadion Lecha jest w budowie i póki co grają oni na maleńkim stadioniku 60 km od Poznania. Obiekt we Wronkach jest niewielki, ale bardzo przytulny. Grałem już wcześniej na tym stadionie, rok temu ograliśmy tam Lecha w Młodej Ekstraklasie.
Przed meczem wyszliśmy na boisko, aby się z nim zapoznać. Od razu też pojawili się nasi rywale. Zdumiewające, ale wielu chłopaków z obu drużyn bardzo ciepło rozmawiało ze sobą i wzajemnie życzyli sobie powodzenia.
Nastrój wśród naszych chłopaków był podniosły. Wszyscy „palili się”, aby wyjść na boisko i wygrać. Jak zwykle każdy dodawał otuchy swoim kolegom. W szatni adrenalinę wyczuwało się w powietrzu. Było napięcie, ale to odpowiadało sytuacji. No a już na boisku chłopaki pokazali, że wszyscy są gotowi do hitu kolejki.
W pierwszych minutach Lech stworzył jedną 100% sytuację pod naszą bramką, ale Sławek Peszko darował nam. Później odsunęliśmy zagrożenie spod naszej bramki i sami 3 razy zlitowaliśmy się nad poznaniakami. Osobiście bardzo podobała mi się ta pierwsza połowa. Podobało się to, że przy bardzo twardej walce obie drużyny nadal grały w PIŁKĘ, u oby drużyn było widać pomysł na grę i oba zespoły stworzyły wystarczająco dużo sytuacji bramkowych. Druga połowa przebiegała w ten sam sposób. Tyle że Lech, a dokładniej Robert Lewandowski, wykorzystał swoją sytuację. Od tego momentu mecz przypominał już „huśtawkę”. Wisła naciskała pod bramką Buricia, a piłkarze Lecha stale groźnie kontratakowali. Zaraz po straconej przez nas bramce, nasz bramkarz poprosił o zmianę. Pechowo upadł i stłukł biodro.
Szybciutko zdjąłem kurtkę i spodnie, wykonałem kilka rozgrzewających ćwiczeń i ruszyłem w bój. Wiele nie myślałem, wszystko było jasne jak zawsze: trzeba wygrać :). Między słupkami czułem się pewnie, ale było widać, że kontrataki rywala są bardzo niebezpieczne. Nasi obrońcy stale podłączali się do ataków i dlatego nie mieliśmy liczebnej przewagi z tyłu. Nasz kapitan, Arek Głowacki, rozrywał się między dwoma napastnikami Lecha.
W sumie nie udało nam się ani wyrównać, ani tym bardziej zwyciężyć. W trakcie meczu było wiele groźnych sytuacji, ale po prostu nie chcę opowiadać o niewykorzystanych przez nas okazjach bramkowych, chaotycznie sędziującym arbitrze czy usunięciu naszego pierwszego trenera. O tych 2 minutach, w trakcie których przygotowywałem się do wyjścia na boisko można w ogóle nakręcić komedię :))). Ale jak już mówiłem: tak bywa.
Cieszę się z innych rzeczy. Nasza gra pokazała, że nawet po meczach reprezentacji możemy grać na wysokim poziomie, co wcześniej nie zawsze się udawało. Wiele naszych sytuacji podbramkowych było konsekwencją bardzo ciekawych kombinacji i dokładnych prostopadłych podań. Oczywiście cieszę się, że pojawiłem się na boisku i zagrałem normalnie.
Poza tym bardzo ucieszył mnie przyjazd mojego przyjaciela z Mołdawii. On po raz pierwszy przyjechał na mecz Wisły, a ja zjawiłem się na boisku :). W momencie, gdy wyszedłem na plac gry, zadzwonił do mojego ojca i przeprowadził bezpośrednią relację meczu :). Po spotkaniu oczywiście porozmawialiśmy. Dałem mu moją koszulkę meczową, a on mi w zamian mołdawską gazetę :). Widocznie nie wiedział, że rzadko czytam gazety. Ale takie spotkania bardzo poprawiają samopoczucie, nawet po takich porażkach. O Lechu zapomnieliśmy, przynajmniej do piątku, kiedy odbędzie się analiza wideo tego meczu.
Teraz „liżemy” rany i przygotowujemy się do meczu z Piastem Gliwice. Po raz kolejny trzeba pokazać wszystkim, że Wisła to wojownik, który jest w stanie przyjąć cios, ale także oddać! Lecz najpierw czeka nas ciężka praca na boisku, pełne poświęcenie i koncentracja!
Tłumaczenie: Nikoletta Kula
Получилось так, что эти «знания» не помогли нам одержать победу. Бывает, но всё-таки этот матч мог закончиться и по-другому. «Аргументов» для победы мы предоставили достаточно, но в завершающей стадии наших атак мы не были «киллерами». Говорят, что если не получается выиграть, то нужно сыграть вничью :). Видно нашему коллективу не знакома такая фраза, :) и мы умудрились проиграть:).
Это всё конечно шутки, без них я никуда.
Подготовка к этому матчу, выглядела как обычно. Сборники в сборных, ну а мы тренируемся в тихой, мирной обстановке. Ведь в это время всё внимание приковано к национальным командам. Тренер уже в понедельник начал рассказывать нам о том, как бы он хотел, чтоб мы играли в воскресном матче. На тренировках мы отрабатываем старые и некоторые новые игровые ситуации. Между тренировками мы разговаривали о матчах сборных. Каждый конечно переживал за своих: Мауро за Аргентину, Паблито за Уругвай, чех за своих и конечно Петер нервничал, поскольку вдруг Словакия оказалась в напряженной ситуации… Некоторые из нас переживали и за Словению Кирма, и за Коста-Рику Юниора:). К сожалению, польская национальная команда большого интереса не вызывала. Но предварительно мы собрали «компашку», которая должна была посетить матч соседей в Хоржове. Но вдруг выпал снег:), и мы забыли про эту идею, хотя билеты были уже у нас в руках. Здоровье важнее всего :). Но это нам не помещало собраться у Синглара и… плотненько поужинать:))))), просто с помощью телевизора было очень проблематично смотреть этот матч: поле в снегу, поляки в белой форме, жёлтый мяч не виден, ну и словаки сыграли, наверное, свой самый слабый матч… Но в конце концов пришлось поздравить Петера с успехом его сборной!
В четверг на тренировке появились некоторые «сборники», и тренер Скоржа снова начал обращать наше внимание на тактические моменты, связанные с игрой «Леха». В пятницу мы «сбежали» из Кракова в Гродзиск, где надеялись увидеть погоду получше:). Погода не была феноменальной, но условия были очень хорошие, чтоб спокойно готовиться к хиту тура. Позже к нам в отель приехал «Гурник» Забже. И вечером было много общения между игроками обеих команд.
Играли мы не в Познане, а во Вронках. Стадион «Леха» строится, и пока они играют на маленьком стадиончике в 60 км от Познаня. Объект во Вронках мал, но очень уютен. Я уже играл раньше на этом стадионе, год назад мы обыграли там «дублёров» «Леха».
Перед матчем мы вышли на поле, чтоб ознакомиться с ним. Сразу же появились и наши соперники. Удивительно, но многие ребята обеих команд очень тепло общались между собой и желали друг другу удачи.
Настрой у наших ребят был очень высокий. Все «горели» выйти на поле и победить. Как обычно каждый подбадривал своих коллег. В раздевалке в воздухе чувствовался адреналин. Напряжение было, но соответствовало ситуации. Ну а уже на поле ребята показали, что все готовы к лиговому хиту.
В первые минуты «Лех» создал один 100% момент у наших ворот, но Славек Пешко простил нас. Позже мы увели угрозу от наших ворот, и уже сами 3 раза простили познаньцев. Мне лично первый тайм очень понравился. Понравилось то, что при очень жёсткой борьбе обе команды продолжали играть в ФУТБОЛ, был виден рисунок игры у обеих команд и оба коллектива создали достаточно голевых моментов. Второй тайм протекал в том же ключе. Только «Лех», а точнее Роберт Левандовски реализовал свой момент. С этого момента игра уже напоминала «качели». «Висла» нагнетала обстановку у ворот Бурича, а игроки «Леха» постоянно опасно контратаковали. Сразу после пропущенного нами гола, наш вратарь попросил замену. Он неудачно упал и ударил бедро. Я быстренько снял куртку и штаны, сделал пару разогревающих упражнений и в бой. Много я не думал, всё как всегда ясно: нужно выиграть:). В воротах я чувствовал себя спокойно, но было видно, что контратаки соперника очень опасны. Постоянно наши защитники подключались к атакам, и поэтому сзади у нас не было численного преимущества. Наш капитан, Арек Гловацки, разрывался между двумя нападающими «Леха».
В итоге нам не удалось ни сравнять счёт, ни тем более победить. Событий во время матча было много, просто я не хочу рассказывать про наши нереализованные голевые моменты, про хаотично судившего рефери и про удаление нашего главного тренера. Про те 2 минуты, пока я готовился выйти на поле можно вообще комедию снять :))). Но как я уже говорил: бывает.
Я доволен другими вещами. Наша игра показала, что даже после матчей сборных команд мы можем играть на высоком уровне, что раньше не получалось. Многие наши голевые моменты, были следствием очень интересных комбинаций и «правильных», вертикальных передач. Конечно, я рад, что появился на поле и сыграл нормально.
Ещё я был очень рад приезду моего друга из Молдавии. Первый раз он приехал на матч «Вислы» и я появился на поле:). С момента как я вышел на поле он позвонил отцу и вёл прямую трансляцию матча:).
После игры мы конечно пообщались. Мою игровую майку отдал ему, он мне взамен молдавскую газету :). Видно не знал, что я редко газеты читаю. Но такие встречи очень поднимают настроение, даже после таких проигрышей.
Про «Лех» забыли, по крайней мере, до пятницы, когда будет видео анализ этой игры.
Сейчас «зализываем» раны и готовимся к игре с «Пиастем» Гливице. В очередной раз нужно показать всем, что «Висла» это боец, который способен держать удар и даже дать ответ! Но вначале тяжелая работа на поле, полная самоотдача и концентрация!
- Wojowniku, przyjmij cios!
Na koniec i słoneczko się pokazało :). Przez cały tydzień w Krakowie było zimowo, dzisiaj ociepliło się i słońce zaczęło świecić. Oczywiście nastrój się poprawił i zjawiła się ochota, aby siąść i napisać o wyjeździe do Wronek. W niedzielę przegraliśmy nasz pierwszy mecz w tym sezonie ligowym. Przegraliśmy z Lechem Poznań, naszym bezpośrednim rywalem w walce o mistrzostwo. Nawet mimo tego, że poznaniacy znajdowali się w środku tabeli, każdy z nas wiedział i rozumiał jak może zagrać ta drużyna. Wyszło tak, że ta „wiedza” nie pomogła nam w odniesieniu zwycięstwa. Tak się zdarza, ale mimo wszystko ten mecz mógł zakończyć się inaczej.
Przedstawiliśmy wystarczająco „argumentów” za zwycięstwo, ale nie byliśmy „killerami” w końcowych etapach naszych ataków. Mówi się, że jeśli nie uda się wygrać, to trzeba zremisować :). Widocznie nasza drużyna nie zna takiego powiedzenia, :) i zdołaliśmy przegrać ;).
To wszystko to oczywiście żarty, bez nich nie byłbym sobą.
Przygotowania do tego meczu wyglądały jak zawsze. Kadrowicze w reprezentacjach, no a my trenowaliśmy w cichej, spokojnej atmosferze. Przecież w tym czasie wszelką uwagę przykuwały drużyny narodowe. Już w poniedziałek trener zaczął opowiadać nam o tym, jak chciałby, abyśmy zagrali w niedzielnym meczu. Na treningach ćwiczyliśmy stare i kilka nowych elementów meczowych. Między treningami rozmawialiśmy o meczach reprezentacji. Każdy oczywiście przeżywał za swoich: Mauro za Argentynę, Pablito za Urugwaj, Czech za swoich i oczywiście Peter denerwował się, ponieważ nagle Słowacja znalazła się w skomplikowanym położeniu... Niektórzy z nas dopingowali także Słowenię Kirma i Kostarykę Juniora :). Niestety, reprezentacja Polski nie wzbudzała większego zainteresowania. Ale wstępnie zebraliśmy „ekipę”, która miała zajrzeć na mecz sąsiadów do Chorzowa. Ale nagle spadł śnieg :) i porzuciliśmy ten pomysł, chociaż bilety mieliśmy już w kieszeniach. Zdrowie jest ważniejsze ponad wszystko :). Ale to nie przeszkodziło nam w zebraniu się u Singlara i... zjedzeniu obfitej kolacji :))))), po prostu przy pomocy telewizora bardzo ciężko oglądało się ten mecz:boisko zaśnieżone, Polacy w białych strojach, żółta piłka niewidoczna, no i Słowacy rozegrali swoje najsłabsze spotkanie... Ale koniec końców przyszło pogratulować Peterowi sukcesu jego reprezentacji!
W czwartek na treningu pojawili się niektórzy kadrowicze i trener Skorża znów zaczął zwracać naszą uwagę na rozwiązania taktyczne związane z grą Lecha. W piątek „zbiegliśmy” z Krakowa do Grodziska, gdzie mieliśmy nadzieję na lepszą pogodę :). Pogoda nie była fenomenalna, ale warunki, aby spokojnie przygotowywać się do hitu kolejki były bardzo dobre. Później do naszego hotelu przyjechał Górnik Zabrze. I wieczorem odbyło się wiele rozmów między zawodnikami obu drużyn.
Nie graliśmy w Poznaniu, a we Wronkach. Stadion Lecha jest w budowie i póki co grają oni na maleńkim stadioniku 60 km od Poznania. Obiekt we Wronkach jest niewielki, ale bardzo przytulny. Grałem już wcześniej na tym stadionie, rok temu ograliśmy tam Lecha w Młodej Ekstraklasie.
Przed meczem wyszliśmy na boisko, aby się z nim zapoznać. Od razu też pojawili się nasi rywale. Zdumiewające, ale wielu chłopaków z obu drużyn bardzo ciepło rozmawiało ze sobą i wzajemnie życzyli sobie powodzenia.
Nastrój wśród naszych chłopaków był podniosły. Wszyscy „palili się”, aby wyjść na boisko i wygrać. Jak zwykle każdy dodawał otuchy swoim kolegom. W szatni adrenalinę wyczuwało się w powietrzu. Było napięcie, ale to odpowiadało sytuacji. No a już na boisku chłopaki pokazali, że wszyscy są gotowi do hitu kolejki.
W pierwszych minutach Lech stworzył jedną 100% sytuację pod naszą bramką, ale Sławek Peszko darował nam. Później odsunęliśmy zagrożenie spod naszej bramki i sami 3 razy zlitowaliśmy się nad poznaniakami. Osobiście bardzo podobała mi się ta pierwsza połowa. Podobało się to, że przy bardzo twardej walce obie drużyny nadal grały w PIŁKĘ, u oby drużyn było widać pomysł na grę i oba zespoły stworzyły wystarczająco dużo sytuacji bramkowych. Druga połowa przebiegała w ten sam sposób. Tyle że Lech, a dokładniej Robert Lewandowski, wykorzystał swoją sytuację. Od tego momentu mecz przypominał już „huśtawkę”. Wisła naciskała pod bramką Buricia, a piłkarze Lecha stale groźnie kontratakowali. Zaraz po straconej przez nas bramce, nasz bramkarz poprosił o zmianę. Pechowo upadł i stłukł biodro.
Szybciutko zdjąłem kurtkę i spodnie, wykonałem kilka rozgrzewających ćwiczeń i ruszyłem w bój. Wiele nie myślałem, wszystko było jasne jak zawsze: trzeba wygrać :). Między słupkami czułem się pewnie, ale było widać, że kontrataki rywala są bardzo niebezpieczne. Nasi obrońcy stale podłączali się do ataków i dlatego nie mieliśmy liczebnej przewagi z tyłu. Nasz kapitan, Arek Głowacki, rozrywał się między dwoma napastnikami Lecha.
W sumie nie udało nam się ani wyrównać, ani tym bardziej zwyciężyć. W trakcie meczu było wiele groźnych sytuacji, ale po prostu nie chcę opowiadać o niewykorzystanych przez nas okazjach bramkowych, chaotycznie sędziującym arbitrze czy usunięciu naszego pierwszego trenera. O tych 2 minutach, w trakcie których przygotowywałem się do wyjścia na boisko można w ogóle nakręcić komedię :))). Ale jak już mówiłem: tak bywa.
Cieszę się z innych rzeczy. Nasza gra pokazała, że nawet po meczach reprezentacji możemy grać na wysokim poziomie, co wcześniej nie zawsze się udawało. Wiele naszych sytuacji podbramkowych było konsekwencją bardzo ciekawych kombinacji i dokładnych prostopadłych podań. Oczywiście cieszę się, że pojawiłem się na boisku i zagrałem normalnie.
Poza tym bardzo ucieszył mnie przyjazd mojego przyjaciela z Mołdawii. On po raz pierwszy przyjechał na mecz Wisły, a ja zjawiłem się na boisku :). W momencie, gdy wyszedłem na plac gry, zadzwonił do mojego ojca i przeprowadził bezpośrednią relację meczu :). Po spotkaniu oczywiście porozmawialiśmy. Dałem mu moją koszulkę meczową, a on mi w zamian mołdawską gazetę :). Widocznie nie wiedział, że rzadko czytam gazety. Ale takie spotkania bardzo poprawiają samopoczucie, nawet po takich porażkach. O Lechu zapomnieliśmy, przynajmniej do piątku, kiedy odbędzie się analiza wideo tego meczu.
Teraz „liżemy” rany i przygotowujemy się do meczu z Piastem Gliwice. Po raz kolejny trzeba pokazać wszystkim, że Wisła to wojownik, który jest w stanie przyjąć cios, ale także oddać! Lecz najpierw czeka nas ciężka praca na boisku, pełne poświęcenie i koncentracja!
Tłumaczenie: Nikoletta Kula
суббота, 10 октября 2009 г.
Ни имей 100 рублей, а имей 100 друзей / Nie miej 100 rubli, ale miej 100 przyjaciół
Неделька удалась, по крайней мере, прошла с большой пользой и очень приятными моментами. Сейчас в головах у всех любителей футбола со всего света отборочные матчи национальных сборных на ЧМ2010. У меня конечно тоже :). Но рассказать я бы хотел о событьях последних 8 дней. Ну и конечно всё это о футболе, а точнее о 3 играх в которых принимал участие :). В одной я сидел на лавочке запасных («Шлонск»-«Висла» 1:3), во второй я играл («Висла Д» - «Шлонск Д» 2:0), а в третьей и играл и сидел («Легенды Вислы» - «Висла» 4:11), просто в раздевалку не пускали:))). И при том, что первые две игры были официальными, все 3 матча носили очень дружеский характер. Игры против «Шлонска», это матчи приязни наших болельщиков, а игра против «Легенд Вислы» само собой дружеский матч!
В прошлую пятницу мы выехали на матч, раньше запланированного. Причиной были пробки во Вроцлаве. Обычно мы останавливаемся в гостиницах, которые находятся в непосредственной близости от стадионов, но в этот раз нам предстояло проехать через весь город, чтоб попасть на стадион. Зайдя в автобус сразу заметил, что атмосфера из конференц зала, где у нас была установка на игру, перебралась и в автобус :). Каждый сосредоточен, почти у всех наушники в ушах и лица у всех серьезные. Замечаю что даже мой коллега, Мариуш Павелек, у которого уже год как не работает iPod, слушает музыку… через свой телефон. Прислушиваюсь и сразу улыбаюсь, «Мара» утром переписал от меня пару новых ДЖейских сетов, а сейчас он как раз слушал и легко подёргивался под эту музыку. Я в свою очередь выслал пару смс-ок и через окно смотрел на город, красоту которого расхваливали многие знакомые. А на стадионе всё как всегда во Вроцлаве, поле идеальное, трибуны полные и пасмурно. Сколько раз был во Вроцлаве, всегда капал дождь :).
Задача на матч была очень проста: «and 3 points are goooiiiiinnnnnnggggg ………tooooooo Wisla Krakow!!!!» :)))) это в стиле награждения Оскаром… Но к этим 3 очкам каждый из нас хотел добавить хорошую игру и убедительный стиль. Начало матча было достаточно живым. Мы вели игру, упустили пару моментов, а соперник старался перехватить инициативу и не боялся играть в открытый футбол. Со скамейки мне стало ясно, что если не пропустим из-за какой-то нелепой ошибки, то забьем и выиграем. Мариушу Иопу, который сидел около меня на скамейки и сильно переживал за наши упущенные моменты, я сказал: «если не забьём в первом, то точно забьём во втором, когда соперник подустанет». Но на счастье сам соперник нам и помог. Вначале их защитник получил на ровном месте красную карточку, а позже мой единственный друг в составе «Шлонска», Тони Лукашевич, «вывел» Павла Брожка один на один с их вратарём… 1:0 и игра уже полностью под нашем контролем. Во втором тайме мы забили ещё 2 гола, а в конце матча судья решил порадовать местных болельщиков и назначил пенальти в наши ворота. 3:1 и дело сделано. На пресс конференции тренер Скоржа сказал, что команда играла очень хорошо, и он даже не хотел никого менять. Так что уверен результат, и самое главное показанная игра были на уровне «Вислы» Краков!
В автобусе конечно первая шутка была в адрес Радка Соболевского. Он выслал Павлу Брожку смс с одним словом: «гладко». Павел ответил: «…потому что без тебя» :))). Но это просто шутка, и все знают что «Собол» очень важный человек в нашей команде.
По дороге в Краков тренера объявили, кто на следующий день приходит на восстановительную тренировку, кто отдыхает и готовится к «сборной», и кто будет играть за «дубль». Я и дебютировавший в первой команде в этот вечер, Лукаш Бурлига, должны были сыграть за молодёжный состав. Сыграли мы удачно, команда выиграла 2:0.
Сама игра была очень напряженной, было очень много борьбы, и опасные моменты появлялись после стандартных положений. Оба наших гола мы забили со «стандартов» в первом тайме. А позже оборонялись всеми силами. Во втором тайме соперник имел пару голевых моментов, но мне удалось пару раз удачно среагировать на их удары и выручить команду. И главное, что удалось сыграть на «0». Ещё во Вроцлаве я сказал Николетте, девушке, которая переводит мои сообщения на польский язык, что нужно не пропустить в игре за молодёжный состав. Рад, что так и вышло!
После воскресного выходного дня мы возобновили тренировки. И главным событьем недели был выставочный матч в честь бывшего вратаря «Вислы» Адама Пиекутовскиего. Этот парень пару лет назад получил очень страшную травму колена, прошел 2 операции, но на поле так и не вышел. Его коллеги, бывшие игроки, а сейчас легенды «Вислы» Радэк Майдан и Мачей Столарчик основали фонд развития культуры и спорта в Польше. И именно они стали организаторами благотворительного матча в помощь «Пиеки». На этот матч мы отправились в омоложенном составе. Не было наших «сборников». А в составе команды «Друзья Адама» были одни легенды. В основном это игроки, которые ещё недавно выступали в «Висле» и ставили различные рекорды на польской арене. Плюс ещё было пару ребят, которые и сейчас играют в командах польской экстраклассы. На поле в их составе выходили: Сарнат, Столарчик, Клос, Лато, Пиетращак, Рахвал, Пратер, Бржиски, Франковски, Кужба, Шымковьяк (коллега Куртияна в «Видзеве» Лодж), Москал, Кулавик, Пашулевич. Лично у меня эти ребята вызывают огромное уважение. Почти каждый из них имел очень яркую карьеру, и каждый добивался успехов в футболе. Свой уровень футбольного мастерства они подтвердили и в этом матче. Единственное моторика уже не та :). Хотя не у всех, Сарнат, Пратер и Москал просто в супер форме :), ну а про играющего Франковского, Рахвала, Лато и Пиетращака и говорить не нужно.
Сам матч думаю, был таким, каким быть должен :). Много голов, аж 15. Много «качественного» футбола. И как всегда много шуток и подколок. Удивил меня своим юмором тренер «Друзей Адама», Михал Пробиеж. В данный момент он является главным тренером «Ягелонии» Бьялысток. И почему-то всегда я считал его за очень строгого и серьезного тренера. А здесь после пару моментов, в которых я переиграл его ребят, он кричит нашему администратору, Ришарду Червцу: «Ришу ты почему не дал прочитать сценарий матча этому Чебану???!!! По сценарию должно быть уже 4:4, а так мы «горим» 1:4!»:))). Позже кто-то из его ребят теряет мяч около нашей штрафной, мы бежим в опасную «контру», а Пробьеж кричит судье: «судья прерви игру, там же игрок лежит…». Судья в панике ухватился за свисток и уже хотел свистеть, но заметил, что никто не лежит и это очередная шутка тренера «легенд»:).
Расстроило во всём этом мероприятие отсутствие полных трибун на стадионе. Матч проходил в родном городе Пиекутовскиего, Люблин, а зрителей собралось около пол тысячи… Помню в первом моём сезоне в «Висле» после победы над «Легией» (и пока наше тренировочное поле не «облепили» брезентом), на нашу тренировку больше народу пришло. Всё остальное было на очень высоком уровне. Все сделали всё од себя зависящие, чтоб этот благотворительный матч удался, и он удался. После матча был традиционный банкет, на котором было много общения между старыми друзьями. Но выглядело это через чур культурно :). Лишь единицы позволили себя выпить бокал пива… В странах бывшего союза после такого мероприятия, главные герои ещё пару дней на восстановление потратили бы :). А мы в автобус и на следующие утро уже тренировка.
Хорошо, что тренер Скоржа дал нам 2 выходных. Сейчас можно отдохнуть, разложить всё, что произошло по полочкам, и готовится к следующему микроциклу чемпионата. Ну и конечно СБОРНАЯ!!! ……. Молдавская, польская, российская, украинская, аргентинская и даже коста-риканская, каждая из этих сборных в эти дни будет САМОЙ САМОЙ ГЛАВНОЙ для своего народа!!! Я уверен, что по своему накалу страстей эти квалификационные дни превышают игровые дни финальной части ЧМ. И признаюсь вам в эти дни я и сам буду болельщиком. Если получится найти билет на самолёт, завтра я на «Рамат Дане» буду рядом с НАШИМИ «молдовашками» :))), ну а в среду в Хоржове буду поддерживать «биало червоных»!!!
Закончу словами Васи Уткина: «Играйте в футбол!»:), а сам добавлю: «смотреть его никаких нервов не хватит»:))).
Nie miej 100 rubli, ale miej 100 przyjaciół
Cieszę się, że dojechałeś do domu! :) Przyjemnych dni i zwycięstwa Mołdawii :)))
Nie miej 100 rubli, ale miej 100 przyjaciół
Tydzień się udał, minął korzystnie i obfitował w bardzo przyjemne momenty. Obecnie w głowach wszystkich sympatyków piłki nożnej z całego świata mecze eliminacyjne reprezentacji narodowych do MŚ2010. U mnie oczywiście także :). Ale chciałbym opowiedzieć o wydarzeniach ostatnich 8 dni. Oczywiście to wszystko będzie związane z piłką, a dokładniej z 3 meczami, w których brałem udział :). W pierwszym siedziałem na ławce rezerwowych (Śląsk – Wisła 1:3), w drugim grałem (Młoda Wisła – Młody Śląsk 2:0), a w trzecim grałem i siedziałem (Legendy Wisły – Wisła 4:11), po prostu nie wpuszczali do szatni :))). I chociaż pierwsze dwa mecze były spotkaniami oficjalnymi, wszystkie trzy miały bardzo przyjazny charakter. Pojedynki ze Śląskiem to mecze przyjaźni naszych kibiców, a spotkanie z „Legendami Wisły” było wprost meczem przyjaźni!
W miniony piątek wyjechaliśmy na mecz wcześniej niż zwykle. Powodem były korki we Wrocławiu. Zawsze korzystamy z hoteli, które znajdują się w miarę niedaleko od stadionów, ale tym razem musieliśmy przejechać przez całe miasto, aby trafić na stadion. Wchodząc do autobusu od razu zauważyłem, że atmosfera z sali konferencyjnej, w której mieliśmy odprawę meczową, przeniosła się także do autobusu :). Każdy był skoncentrowany, niemal wszyscy mieli słuchawki w uszach, a wszystkie twarze były poważne. Dostrzegłem, że nawet mój kolega Mariusz Pawełek, któremu iPod nie działa już od roku, słucha muzyki... przez telefon. Wsłuchuję się i od razu uśmiecham, „Mara” rano zgrał ode mnie kilka nowych kawałków, a teraz właśnie ich słuchał i lekko podrygiwał w rytm tej muzyki. Ja z kolei wysłałem kilka smsów i przez okno patrzyłem na miasto, którego urodę zachwalało wielu znajomych. A na stadionie wszystko jak zawsze we Wrocławiu - idealne boisko, pełne trybuny i pochmurno. Ile razy byłem we Wrocławiu, zawsze padał deszcz :).
Zadanie na mecz było wyjątkowo proste: „and 3 points are goooiiiiinnnnnnggggg ………tooooooo Wisla Krakow!!!!” :)))) to tak w stylu przyznawania Oskarów... Ale do tych 3 punktów każdy z nas chciał dołożyć dobrą grę i przekonywujący styl. Początek meczu był dość ciekawy. Prowadziliśmy grę, nie wykorzystaliśmy kilku sytuacji, a przeciwnik starał się przejąć inicjatywę i nie bał się grać w otwarty futbol. Z ławki było dla mnie jasne, że jeśli nie stracimy gola po jakimś absurdalnym błędzie, to strzelimy i wygramy. Mariuszowi Jopowi, który siedział obok mnie na ławce i mocno przeżywał nasze stracone sytuacje, powiedziałem: „jeśli nie strzelimy w pierwszej połowie, to na pewno strzelimy w drugiej, gdy rywal osłabnie”. Ale na szczęście pomógł nam sam przeciwnik. Najpierw ich obrońca otrzymał czerwoną kartkę, a później mój jedyny przyjaciel w składzie Śląska, Toni Łukasiewicz, „wypuścił” Pawła Brożka sam na sam z bramkarzem... 1:0 i mecz był już całkowicie pod naszą kontrolą. W drugiej połowie strzeliliśmy jeszcze dwie bramki, a w końcówce meczu sędzia postanowił uradować miejscowych kibiców i podyktował rzut karny pod naszą bramką. 3:1 i zadanie wykonane. Na konferencji prasowej trener Skorża powiedział, że drużyna zagrała bardzo dobrze i nawet nie chciał nikogo zmieniać. Tak więc pewne zwycięstwo, a przede wszystkim zaprezentowana gra, były na poziomie Wisły Kraków!
W autobusie pierwszy żart był oczywiście adresowany do Radka Sobolewskiego, który wysłał Pawłowi Brożkowi smsa z jednym słowem: „gładko”. Paweł odpowiedział: „... dlatego, że bez Ciebie” :))). Ale to oczywiście był żart, a wszyscy wiedzą, że „Sobol” jest bardzo ważnym człowiekiem w naszej drużynie. W drodze do Krakowa trenerzy poinformowali kto następnego dnia przychodzi na rozbieganie, kto odpoczywa i przygotowuje się na kadrę, a kto będzie grał w Młodej Ekstraklasie. Ja i debiutujący w pierwszej drużynie tego wieczora Łukasz Burliga mieliśmy zagrać dla Młodej Wisły. Zagraliśmy z powodzeniem, drużyna wygrała 2:0.
Sama gra była dosyć trudna, było bardzo dużo walki, a groźne sytuacje pojawiały się po stałych fragmentach. Obie nasze bramki strzeliliśmy z takich sytuacji w pierwszej połowie. A później broniliśmy się wszelkimi siłami. W drugiej połowie rywal miał kilka okazji bramkowych, ale udało mi się kilka razy dobrze zainterweniować po ich strzałach i obronić drużynę. Najważniejsze, że udało się zagrać na zero. Jeszcze we Wrocławiu powiedziałem Nikoletcie, dziewczynie, która tłumaczy moje teksty na język polski, że nie mogę wpuścić bramki w meczu Młodej Wisły. Cieszę się, że tak wyszło!
Po wolnej niedzieli wznowiliśmy treningi. A najważniejszym wydarzeniem tygodnia był mecz pokazowy zadedykowany byłemu bramkarzowi Wisły Adamowi Piekutowskiemu. Ten chłopak kilka lat temu doznał bardzo poważnej kontuzji kolana, przeszedł 2 operacje, ale i tak nie wrócił na boisko. Jego koledzy, byli zawodnicy, a teraz legendy Wisły, Radek Majdan i Maciej Stolarczyk założyli fundację rozwoju kultury i sportu w Polsce. I właśnie oni zostali organizatorami meczu charytatywnego dla „Piekuta”. Na to spotkanie wyruszyliśmy w odmłodzonym składzie. Zabrakło naszych kadrowiczów. A w kadrze drużyny „Przyjaciele Adama” były same legendy. Przeważnie byli to piłkarze, którzy jeszcze niedawno występowali w Wiśle i ustanawiali rozliczne rekordy na polskiej arenie. Do tego było jeszcze paru chłopaków, którzy nadal grają w drużynach polskiej Ekstraklasy. Na boisko w ich składzie wyszli: Sarnat, Stolarczyk, Kłos, Lato, Pietrasiak, Rachwał, Pater, Brzyski, Frankowski, Kuźba, Szymkowiak, Moskal, Kulawik, Paszulewicz. Na mnie osobiście ci chłopacy robią ogromne wrażenie. Niemal każdy z nich miał bardzo barwną karierę i każdy osiągał sukcesy w piłce. Poziom swoich umiejętności piłkarskich pokazali także w tym meczu. Jedynie motoryka już nie ta :). Chociaż to nie dotyczy wszystkich, Sarnat, Pater i Moskal są wprost w super formie :), no a o grających Frankowskim, Rachwale, Lacie i Pietrasiaku nawet nie trzeba mówić.
Myślę, że sam mecz był taki, jaki powinien być :). Wiele bramek, aż 15. Wiele futbolu „w najlepszym gatunku”. I jak zawsze wiele żartów. Zadziwił mnie swym poczuciem humoru trener „Przyjaciół Adama”, Michał Probierz. Obecnie jest on pierwszym trenerem Jagiellonii Białystok. I dlatego zawsze uważałem go za bardzo surowego i poważnego szkoleniowca. A tu po kilku sytuacjach, w których ograłem jego chłopaków, krzyczy do naszego kierownika, Ryszarda Czerwca: „Rysiu, czemu nie dałeś do przeczytania scenariusza meczu temu Cebanu???!!! Według scenariusza powinno być już 4:4, a tak przegrywamy 1:4!” :))). Później któryś z jego chłopaków traci piłkę koło naszego pola karnego, biegniemy z niebezpieczną kontrą, a Probierz krzyczy do sędziego: „niech sędzia przerwie grę, tam zawodnik leży...”. Sędzia w panice chwyta za gwizdek i już chce gwizdać, ale zauważył, że nikt nie leży, a to kolejny żart trenera „legend” :).
Szkoda, że temu wszystkiemu nie towarzyszyły pełne trybuny na stadionie. Mecz był rozgrywany w rodzinnym mieście Piekutowskiego, Lublinie, a zebrało się około pół tysiąca widzów... Pamiętam, że w pierwszym moim sezonie w Wiśle po zwycięstwie nad Legią (nasze boisko treningowe nie było jeszcze zasłonięte brezentem) więcej ludzi przyszło na nasz trening. Wszystko inne natomiast było na bardzo wysokim poziomie. Wszyscy zrobili wszystko co tylko mogli, aby ten mecz charytatywny się udał. I udał się. Po meczu był bankiet, na którym nie zabrakło wielu rozmów między starymi przyjaciółmi. Ale wyglądało to bardzo kulturalnie :). Tylko pojedyncze osoby pozwoliły sobie na wypicie kufla piwa... W krajach dawnego związku po takim przyjęciu główni bohaterowie potrzebowaliby jeszcze kilku dni na dojście do siebie :). A my do autobusu i kolejnego poranka już na trening.
Dobrze, że trener Skorża dał nam 2 dni wolnego. Teraz można odpocząć, uporządkować wszystko co się wydarzyło i przygotowywać się do kolejnego mikrocyklu w rozgrywkach. No i oczywiście REPREZENTACJA!!!..... Mołdawska, polska, rosyjska, ukraińska, argentyńska, a nawet kostarykańska, każda z tych reprezentacji podczas najbliższych dni będzie NAJ NAJWAŻNIEJSZA dla swojego kraju!!! Jestem pewien, że pod względem ilości namiętności te dni kwalifikacyjne przewyższają dni meczów finałowej części LM. I przyznam Wam, że w tych dniach sam też będę kibicem. Jeśli uda mi się znaleźć bilet na samolot, będę na stadionie i będę razem z NASZYMI mołdawskimi kibicami :))), no a w środę w Chorzowie będę dopingował Biało-Czerwonych!!!
Zakończę słowami Wasi Utkina: „Grajcie w piłkę!” :), a sam dodam: „na samo jego oglądanie nie wystarcza nerwów” :))).
Tłumaczenie: Nikoletta Kula
В прошлую пятницу мы выехали на матч, раньше запланированного. Причиной были пробки во Вроцлаве. Обычно мы останавливаемся в гостиницах, которые находятся в непосредственной близости от стадионов, но в этот раз нам предстояло проехать через весь город, чтоб попасть на стадион. Зайдя в автобус сразу заметил, что атмосфера из конференц зала, где у нас была установка на игру, перебралась и в автобус :). Каждый сосредоточен, почти у всех наушники в ушах и лица у всех серьезные. Замечаю что даже мой коллега, Мариуш Павелек, у которого уже год как не работает iPod, слушает музыку… через свой телефон. Прислушиваюсь и сразу улыбаюсь, «Мара» утром переписал от меня пару новых ДЖейских сетов, а сейчас он как раз слушал и легко подёргивался под эту музыку. Я в свою очередь выслал пару смс-ок и через окно смотрел на город, красоту которого расхваливали многие знакомые. А на стадионе всё как всегда во Вроцлаве, поле идеальное, трибуны полные и пасмурно. Сколько раз был во Вроцлаве, всегда капал дождь :).
Задача на матч была очень проста: «and 3 points are goooiiiiinnnnnnggggg ………tooooooo Wisla Krakow!!!!» :)))) это в стиле награждения Оскаром… Но к этим 3 очкам каждый из нас хотел добавить хорошую игру и убедительный стиль. Начало матча было достаточно живым. Мы вели игру, упустили пару моментов, а соперник старался перехватить инициативу и не боялся играть в открытый футбол. Со скамейки мне стало ясно, что если не пропустим из-за какой-то нелепой ошибки, то забьем и выиграем. Мариушу Иопу, который сидел около меня на скамейки и сильно переживал за наши упущенные моменты, я сказал: «если не забьём в первом, то точно забьём во втором, когда соперник подустанет». Но на счастье сам соперник нам и помог. Вначале их защитник получил на ровном месте красную карточку, а позже мой единственный друг в составе «Шлонска», Тони Лукашевич, «вывел» Павла Брожка один на один с их вратарём… 1:0 и игра уже полностью под нашем контролем. Во втором тайме мы забили ещё 2 гола, а в конце матча судья решил порадовать местных болельщиков и назначил пенальти в наши ворота. 3:1 и дело сделано. На пресс конференции тренер Скоржа сказал, что команда играла очень хорошо, и он даже не хотел никого менять. Так что уверен результат, и самое главное показанная игра были на уровне «Вислы» Краков!
В автобусе конечно первая шутка была в адрес Радка Соболевского. Он выслал Павлу Брожку смс с одним словом: «гладко». Павел ответил: «…потому что без тебя» :))). Но это просто шутка, и все знают что «Собол» очень важный человек в нашей команде.
По дороге в Краков тренера объявили, кто на следующий день приходит на восстановительную тренировку, кто отдыхает и готовится к «сборной», и кто будет играть за «дубль». Я и дебютировавший в первой команде в этот вечер, Лукаш Бурлига, должны были сыграть за молодёжный состав. Сыграли мы удачно, команда выиграла 2:0.
Сама игра была очень напряженной, было очень много борьбы, и опасные моменты появлялись после стандартных положений. Оба наших гола мы забили со «стандартов» в первом тайме. А позже оборонялись всеми силами. Во втором тайме соперник имел пару голевых моментов, но мне удалось пару раз удачно среагировать на их удары и выручить команду. И главное, что удалось сыграть на «0». Ещё во Вроцлаве я сказал Николетте, девушке, которая переводит мои сообщения на польский язык, что нужно не пропустить в игре за молодёжный состав. Рад, что так и вышло!
После воскресного выходного дня мы возобновили тренировки. И главным событьем недели был выставочный матч в честь бывшего вратаря «Вислы» Адама Пиекутовскиего. Этот парень пару лет назад получил очень страшную травму колена, прошел 2 операции, но на поле так и не вышел. Его коллеги, бывшие игроки, а сейчас легенды «Вислы» Радэк Майдан и Мачей Столарчик основали фонд развития культуры и спорта в Польше. И именно они стали организаторами благотворительного матча в помощь «Пиеки». На этот матч мы отправились в омоложенном составе. Не было наших «сборников». А в составе команды «Друзья Адама» были одни легенды. В основном это игроки, которые ещё недавно выступали в «Висле» и ставили различные рекорды на польской арене. Плюс ещё было пару ребят, которые и сейчас играют в командах польской экстраклассы. На поле в их составе выходили: Сарнат, Столарчик, Клос, Лато, Пиетращак, Рахвал, Пратер, Бржиски, Франковски, Кужба, Шымковьяк (коллега Куртияна в «Видзеве» Лодж), Москал, Кулавик, Пашулевич. Лично у меня эти ребята вызывают огромное уважение. Почти каждый из них имел очень яркую карьеру, и каждый добивался успехов в футболе. Свой уровень футбольного мастерства они подтвердили и в этом матче. Единственное моторика уже не та :). Хотя не у всех, Сарнат, Пратер и Москал просто в супер форме :), ну а про играющего Франковского, Рахвала, Лато и Пиетращака и говорить не нужно.
Сам матч думаю, был таким, каким быть должен :). Много голов, аж 15. Много «качественного» футбола. И как всегда много шуток и подколок. Удивил меня своим юмором тренер «Друзей Адама», Михал Пробиеж. В данный момент он является главным тренером «Ягелонии» Бьялысток. И почему-то всегда я считал его за очень строгого и серьезного тренера. А здесь после пару моментов, в которых я переиграл его ребят, он кричит нашему администратору, Ришарду Червцу: «Ришу ты почему не дал прочитать сценарий матча этому Чебану???!!! По сценарию должно быть уже 4:4, а так мы «горим» 1:4!»:))). Позже кто-то из его ребят теряет мяч около нашей штрафной, мы бежим в опасную «контру», а Пробьеж кричит судье: «судья прерви игру, там же игрок лежит…». Судья в панике ухватился за свисток и уже хотел свистеть, но заметил, что никто не лежит и это очередная шутка тренера «легенд»:).
Расстроило во всём этом мероприятие отсутствие полных трибун на стадионе. Матч проходил в родном городе Пиекутовскиего, Люблин, а зрителей собралось около пол тысячи… Помню в первом моём сезоне в «Висле» после победы над «Легией» (и пока наше тренировочное поле не «облепили» брезентом), на нашу тренировку больше народу пришло. Всё остальное было на очень высоком уровне. Все сделали всё од себя зависящие, чтоб этот благотворительный матч удался, и он удался. После матча был традиционный банкет, на котором было много общения между старыми друзьями. Но выглядело это через чур культурно :). Лишь единицы позволили себя выпить бокал пива… В странах бывшего союза после такого мероприятия, главные герои ещё пару дней на восстановление потратили бы :). А мы в автобус и на следующие утро уже тренировка.
Хорошо, что тренер Скоржа дал нам 2 выходных. Сейчас можно отдохнуть, разложить всё, что произошло по полочкам, и готовится к следующему микроциклу чемпионата. Ну и конечно СБОРНАЯ!!! ……. Молдавская, польская, российская, украинская, аргентинская и даже коста-риканская, каждая из этих сборных в эти дни будет САМОЙ САМОЙ ГЛАВНОЙ для своего народа!!! Я уверен, что по своему накалу страстей эти квалификационные дни превышают игровые дни финальной части ЧМ. И признаюсь вам в эти дни я и сам буду болельщиком. Если получится найти билет на самолёт, завтра я на «Рамат Дане» буду рядом с НАШИМИ «молдовашками» :))), ну а в среду в Хоржове буду поддерживать «биало червоных»!!!
Закончу словами Васи Уткина: «Играйте в футбол!»:), а сам добавлю: «смотреть его никаких нервов не хватит»:))).
Nie miej 100 rubli, ale miej 100 przyjaciół
Cieszę się, że dojechałeś do domu! :) Przyjemnych dni i zwycięstwa Mołdawii :)))
Nie miej 100 rubli, ale miej 100 przyjaciół
Tydzień się udał, minął korzystnie i obfitował w bardzo przyjemne momenty. Obecnie w głowach wszystkich sympatyków piłki nożnej z całego świata mecze eliminacyjne reprezentacji narodowych do MŚ2010. U mnie oczywiście także :). Ale chciałbym opowiedzieć o wydarzeniach ostatnich 8 dni. Oczywiście to wszystko będzie związane z piłką, a dokładniej z 3 meczami, w których brałem udział :). W pierwszym siedziałem na ławce rezerwowych (Śląsk – Wisła 1:3), w drugim grałem (Młoda Wisła – Młody Śląsk 2:0), a w trzecim grałem i siedziałem (Legendy Wisły – Wisła 4:11), po prostu nie wpuszczali do szatni :))). I chociaż pierwsze dwa mecze były spotkaniami oficjalnymi, wszystkie trzy miały bardzo przyjazny charakter. Pojedynki ze Śląskiem to mecze przyjaźni naszych kibiców, a spotkanie z „Legendami Wisły” było wprost meczem przyjaźni!
W miniony piątek wyjechaliśmy na mecz wcześniej niż zwykle. Powodem były korki we Wrocławiu. Zawsze korzystamy z hoteli, które znajdują się w miarę niedaleko od stadionów, ale tym razem musieliśmy przejechać przez całe miasto, aby trafić na stadion. Wchodząc do autobusu od razu zauważyłem, że atmosfera z sali konferencyjnej, w której mieliśmy odprawę meczową, przeniosła się także do autobusu :). Każdy był skoncentrowany, niemal wszyscy mieli słuchawki w uszach, a wszystkie twarze były poważne. Dostrzegłem, że nawet mój kolega Mariusz Pawełek, któremu iPod nie działa już od roku, słucha muzyki... przez telefon. Wsłuchuję się i od razu uśmiecham, „Mara” rano zgrał ode mnie kilka nowych kawałków, a teraz właśnie ich słuchał i lekko podrygiwał w rytm tej muzyki. Ja z kolei wysłałem kilka smsów i przez okno patrzyłem na miasto, którego urodę zachwalało wielu znajomych. A na stadionie wszystko jak zawsze we Wrocławiu - idealne boisko, pełne trybuny i pochmurno. Ile razy byłem we Wrocławiu, zawsze padał deszcz :).
Zadanie na mecz było wyjątkowo proste: „and 3 points are goooiiiiinnnnnnggggg ………tooooooo Wisla Krakow!!!!” :)))) to tak w stylu przyznawania Oskarów... Ale do tych 3 punktów każdy z nas chciał dołożyć dobrą grę i przekonywujący styl. Początek meczu był dość ciekawy. Prowadziliśmy grę, nie wykorzystaliśmy kilku sytuacji, a przeciwnik starał się przejąć inicjatywę i nie bał się grać w otwarty futbol. Z ławki było dla mnie jasne, że jeśli nie stracimy gola po jakimś absurdalnym błędzie, to strzelimy i wygramy. Mariuszowi Jopowi, który siedział obok mnie na ławce i mocno przeżywał nasze stracone sytuacje, powiedziałem: „jeśli nie strzelimy w pierwszej połowie, to na pewno strzelimy w drugiej, gdy rywal osłabnie”. Ale na szczęście pomógł nam sam przeciwnik. Najpierw ich obrońca otrzymał czerwoną kartkę, a później mój jedyny przyjaciel w składzie Śląska, Toni Łukasiewicz, „wypuścił” Pawła Brożka sam na sam z bramkarzem... 1:0 i mecz był już całkowicie pod naszą kontrolą. W drugiej połowie strzeliliśmy jeszcze dwie bramki, a w końcówce meczu sędzia postanowił uradować miejscowych kibiców i podyktował rzut karny pod naszą bramką. 3:1 i zadanie wykonane. Na konferencji prasowej trener Skorża powiedział, że drużyna zagrała bardzo dobrze i nawet nie chciał nikogo zmieniać. Tak więc pewne zwycięstwo, a przede wszystkim zaprezentowana gra, były na poziomie Wisły Kraków!
W autobusie pierwszy żart był oczywiście adresowany do Radka Sobolewskiego, który wysłał Pawłowi Brożkowi smsa z jednym słowem: „gładko”. Paweł odpowiedział: „... dlatego, że bez Ciebie” :))). Ale to oczywiście był żart, a wszyscy wiedzą, że „Sobol” jest bardzo ważnym człowiekiem w naszej drużynie. W drodze do Krakowa trenerzy poinformowali kto następnego dnia przychodzi na rozbieganie, kto odpoczywa i przygotowuje się na kadrę, a kto będzie grał w Młodej Ekstraklasie. Ja i debiutujący w pierwszej drużynie tego wieczora Łukasz Burliga mieliśmy zagrać dla Młodej Wisły. Zagraliśmy z powodzeniem, drużyna wygrała 2:0.
Sama gra była dosyć trudna, było bardzo dużo walki, a groźne sytuacje pojawiały się po stałych fragmentach. Obie nasze bramki strzeliliśmy z takich sytuacji w pierwszej połowie. A później broniliśmy się wszelkimi siłami. W drugiej połowie rywal miał kilka okazji bramkowych, ale udało mi się kilka razy dobrze zainterweniować po ich strzałach i obronić drużynę. Najważniejsze, że udało się zagrać na zero. Jeszcze we Wrocławiu powiedziałem Nikoletcie, dziewczynie, która tłumaczy moje teksty na język polski, że nie mogę wpuścić bramki w meczu Młodej Wisły. Cieszę się, że tak wyszło!
Po wolnej niedzieli wznowiliśmy treningi. A najważniejszym wydarzeniem tygodnia był mecz pokazowy zadedykowany byłemu bramkarzowi Wisły Adamowi Piekutowskiemu. Ten chłopak kilka lat temu doznał bardzo poważnej kontuzji kolana, przeszedł 2 operacje, ale i tak nie wrócił na boisko. Jego koledzy, byli zawodnicy, a teraz legendy Wisły, Radek Majdan i Maciej Stolarczyk założyli fundację rozwoju kultury i sportu w Polsce. I właśnie oni zostali organizatorami meczu charytatywnego dla „Piekuta”. Na to spotkanie wyruszyliśmy w odmłodzonym składzie. Zabrakło naszych kadrowiczów. A w kadrze drużyny „Przyjaciele Adama” były same legendy. Przeważnie byli to piłkarze, którzy jeszcze niedawno występowali w Wiśle i ustanawiali rozliczne rekordy na polskiej arenie. Do tego było jeszcze paru chłopaków, którzy nadal grają w drużynach polskiej Ekstraklasy. Na boisko w ich składzie wyszli: Sarnat, Stolarczyk, Kłos, Lato, Pietrasiak, Rachwał, Pater, Brzyski, Frankowski, Kuźba, Szymkowiak, Moskal, Kulawik, Paszulewicz. Na mnie osobiście ci chłopacy robią ogromne wrażenie. Niemal każdy z nich miał bardzo barwną karierę i każdy osiągał sukcesy w piłce. Poziom swoich umiejętności piłkarskich pokazali także w tym meczu. Jedynie motoryka już nie ta :). Chociaż to nie dotyczy wszystkich, Sarnat, Pater i Moskal są wprost w super formie :), no a o grających Frankowskim, Rachwale, Lacie i Pietrasiaku nawet nie trzeba mówić.
Myślę, że sam mecz był taki, jaki powinien być :). Wiele bramek, aż 15. Wiele futbolu „w najlepszym gatunku”. I jak zawsze wiele żartów. Zadziwił mnie swym poczuciem humoru trener „Przyjaciół Adama”, Michał Probierz. Obecnie jest on pierwszym trenerem Jagiellonii Białystok. I dlatego zawsze uważałem go za bardzo surowego i poważnego szkoleniowca. A tu po kilku sytuacjach, w których ograłem jego chłopaków, krzyczy do naszego kierownika, Ryszarda Czerwca: „Rysiu, czemu nie dałeś do przeczytania scenariusza meczu temu Cebanu???!!! Według scenariusza powinno być już 4:4, a tak przegrywamy 1:4!” :))). Później któryś z jego chłopaków traci piłkę koło naszego pola karnego, biegniemy z niebezpieczną kontrą, a Probierz krzyczy do sędziego: „niech sędzia przerwie grę, tam zawodnik leży...”. Sędzia w panice chwyta za gwizdek i już chce gwizdać, ale zauważył, że nikt nie leży, a to kolejny żart trenera „legend” :).
Szkoda, że temu wszystkiemu nie towarzyszyły pełne trybuny na stadionie. Mecz był rozgrywany w rodzinnym mieście Piekutowskiego, Lublinie, a zebrało się około pół tysiąca widzów... Pamiętam, że w pierwszym moim sezonie w Wiśle po zwycięstwie nad Legią (nasze boisko treningowe nie było jeszcze zasłonięte brezentem) więcej ludzi przyszło na nasz trening. Wszystko inne natomiast było na bardzo wysokim poziomie. Wszyscy zrobili wszystko co tylko mogli, aby ten mecz charytatywny się udał. I udał się. Po meczu był bankiet, na którym nie zabrakło wielu rozmów między starymi przyjaciółmi. Ale wyglądało to bardzo kulturalnie :). Tylko pojedyncze osoby pozwoliły sobie na wypicie kufla piwa... W krajach dawnego związku po takim przyjęciu główni bohaterowie potrzebowaliby jeszcze kilku dni na dojście do siebie :). A my do autobusu i kolejnego poranka już na trening.
Dobrze, że trener Skorża dał nam 2 dni wolnego. Teraz można odpocząć, uporządkować wszystko co się wydarzyło i przygotowywać się do kolejnego mikrocyklu w rozgrywkach. No i oczywiście REPREZENTACJA!!!..... Mołdawska, polska, rosyjska, ukraińska, argentyńska, a nawet kostarykańska, każda z tych reprezentacji podczas najbliższych dni będzie NAJ NAJWAŻNIEJSZA dla swojego kraju!!! Jestem pewien, że pod względem ilości namiętności te dni kwalifikacyjne przewyższają dni meczów finałowej części LM. I przyznam Wam, że w tych dniach sam też będę kibicem. Jeśli uda mi się znaleźć bilet na samolot, będę na stadionie i będę razem z NASZYMI mołdawskimi kibicami :))), no a w środę w Chorzowie będę dopingował Biało-Czerwonych!!!
Zakończę słowami Wasi Utkina: „Grajcie w piłkę!” :), a sam dodam: „na samo jego oglądanie nie wystarcza nerwów” :))).
Tłumaczenie: Nikoletta Kula
четверг, 1 октября 2009 г.
Идём дальше / Idziemy dalej
Перед нами игра против «Шлонска» Вроцлав. Игра, которая завершает второй игровой микроцикл в этом сезоне. После которой «сборники» поедут решать «национальные» задачи, а у нас будут 2 недели, чтоб подготовиться к одному из самых главных матчей для польских болельщиков в этом чемпионате: «Лех» Познань – «Висла» Краков. Однозначно, что все наши мысли только о завтрашнем матче. В прошлом году мы выглядели очень плохо во Вроцлаве и проиграли 1:2. Надеюсь в этом нам удастся сыграть удачнее и увезти 3 важных очка. А победа даст нам дополнительное психологическое преимущество над нашими конкурентами в течение перерыва на игры национальных команд.
««Висла» снова показала слабую игру, и одержала победу над варшавской «Полонией»», примерно такими были заголовки газет и мнения многих спортивных болельщиков после последнего тура. Как мне это нравится :)! Представьте только, что будет когда мы начнём играть хорошо?! :) Это конечно мой шутки, и я в принципе согласен, что моментами мы выглядим неубедительно.
И самый главный вопрос: «почему мы не играем всегда на уровне наших возможностей?», задаёт себе и наш главный тренер, и, наверное, каждый игрок нашей команды. Но, правда есть такая, что 7 побед в 8 играх это тоже определенное достижение. Думаю в какой-то мере в этом «достижение» есть и «заслуга» наших соперников, которые не создавали нам больших проблем, и которых мы обыгрывали без блеска и шика… Но мы ОБЫГРЫВАЛИ эти команды!!!
Очевидно, что на данный момент многие команды польской экстраклассы находятся не в лучшей форме, а некоторые вообще показывают очень слабый уровень. Ну а мы в свою очередь делаем главное: мы набираем очки. И как говорят молдавские болельщики:))): «таблица это показатель и таблица ставит всех на свои места!». И эта таблица видна наружу, а что делается внутри?
Внутри идёт работа, все усердно анализирует сыгранные матчи и все усердно тренируются и пытаются прогрессировать. Думаю, в нужный момент мы выйдем на более качественный уровень, и будем играть, так как от нас этого ждут наши болельщики. И как мне кажется этот «нужный» момент подходит. Перед нами завтрашняя выездная игра против «Шлонска», а позже выезд до Познаня. Уверен, что успех в этих играх окончательно похоронит все надежды о золоте наших конкурентов. Футбол это не только игра на поле, но и «игра» в голове. А у нас есть шанс с каждой следующей победой на поле, вынуждать остальных сдаться в их головах. А если нам в итоге удастся показать и игру соответствующую нашим возможностям, думаю, они «сдадутся» быстро.
Если с очками у нас всё в порядке, то вот кадровая ситуация не самая лучшая. Радэк Соболевски очередной игрок, который пополнил наш лазарет. Если я не ошибаюсь то именно «Собол» сыграл во всех играх этого сезона от звонка до звонка. Исключение составляет только кубковый матч, на который он даже не поехал. Теперь «Собола» не будет с нами до зимнего перерыва точно. В одном из тренировочных занятий на этой неделе он надорвал приводящую мышцу, и теперь перед ним около 2 месяцев восстановления. Можно сказать, что мы потеряли настоящего «вояку». Без вопросов сегодня «Собол» лучший «опорник» лиги. И его потеря может нам дорогого стоить. Но как раз «Висла» сильна именно своей лавкой запасных, так что надеюсь, что Томек Йирсак использует свой шанс и спокойно заменит «Собола». Но в этой истории есть один плюс: в конце концов «Висла» начнёт играть в атакующий футбол :))). Уверен Радэк поймёт эту шутку и с улыбкой на лице пройдёт весь восстановительный курс, и как можно скорее вернётся на поле!
И как всегда всё в наших руках, … ногах и головах :). Как всегда всё зависит от нас. И легко не будет как всегда :). Готовыми нам нужно быть и к плану «Б». А завтра нужно выйти и сыграть как можно лучше, забить как можно больше и ПОБЕДИТЬ!
Idziemy dalej
Przed nami mecz ze Śląskiem Wrocław. Mecz, który zamyka drugi mikrocykl meczowy w tym sezonie. Po nim kadrowicze pojadą wykonywać swoje zadania reprezentacyjne, a my będziemy mieli dwa tygodnie na przygotowanie się do jednego z najważniejszych pojedynków tego sezonu dla polskich kibiców: Lech Poznań – Wisła Kraków. Jednak teraz wszyscy myślimy tylko o jutrzejszym meczu. W zeszłym roku wyglądaliśmy we Wrocławiu bardzo źle i przegraliśmy 1:2. Mam nadzieję, że w tym uda nam się zagrać lepiej i wywieźć 3 bardzo ważne punkty. A zwycięstwo da nam dodatkową przewagę psychologiczną nad naszymi konkurentami w trakcie przerwy na mecze drużyn narodowych.
„Wisła znowu pokazała słabą grę, ale zdołała wygrać z warszawską Polonią”, na przykład takie były tytuły w gazetach i opinie wielu kibiców sportowych po poprzedniej kolejce. Jak mi się to podoba :) ! Wyobraźcie sobie tylko, co będzie gdy zaczniemy grać dobrze?! :) To oczywiście takie moje żarty i w zasadzie zgadzam się, że momentami wyglądaliśmy nieprzekonywująco.
A najważniejsze pytanie: „dlaczego nie gramy zawsze na poziomie naszych możliwości?”, zadaje sobie także nasz pierwszy trener oraz każdy zawodnik naszej drużyny. Ale prawda jest taka, że 7 zwycięstw w 8 meczach to imponujący dorobek. Myślę, że w pewnej mierze do tego „dorobku” „przyczynili się” nasi przeciwnicy, którzy nie stwarzali nam większych problemów i których ogrywaliśmy bez błysku w grze... Ale OGRYWALIŚMY te drużyny!!!
Najwyraźniej, w tym momencie wiele drużyn polskiej Ekstraklasy nie znajduje się w wysokiej formie, a niektóre w ogóle prezentują bardzo słaby poziom. A my z kolei robimy to co najważniejsze: zdobywamy punkty. I jak mówią mołdawscy kibice :))): „tabela wszystko pokazuje i tabela ustawia wszystkich na odpowiednich miejscach!”. Ta tabela pokazuje wynik końcowy, a co dzieje się w środku?
W środku trwa praca, wszyscy dokładnie analizują rozegrane mecze, wszyscy gorliwie trenują i starają się rozwijać. Myślę, że w pewnym momencie będziemy na znacznie wyższym poziomie i będziemy grać tak, jak tego oczekują od nas nasi kibice. I myślę, że ten „pewny” moment nadchodzi. Przed nami jutrzejszy mecz wyjazdowy ze Śląskiem, a później wyjazd do Poznania. Jestem pewien, że sukces w tych meczach ostatecznie pozbawi naszych rywali wszelkich nadziei na mistrzostwo. Futbol to nie tylko gra na boisku, ale też "gra" w głowach. A z każdą kolejną wygraną na boisku mamy szansę, aby zmusić przeciwników do tego, aby poddali się jeszcze w swoich głowach, jeszcze przed wyjściem na murawę. A jeśli uda nam się także pokazać grę adekwatną do naszych możliwości, to myślę, że "poddadzą się" oni szybko.
Jeśli z punktami wszystko u nas w porządku, to już sytuacja kadrowa nie jest najlepsza. Radek Sobolewski jest kolejnym zawodnikiem, który dołączył do naszego grona kontuzjowanych. Jeśli się nie mylę, to właśnie "Sobol" zagrał we wszystkich meczach od pierwszej do ostatniej minuty. Wyjątkiem był tylko mecz pucharowy, na który nawet nie pojechał. Teraz „Sobola” nie będzie z nami aż do przerwy zimowej. Podczas jednego z treningów w tym tygodniu naderwał mięsień przywodziciela i teraz przed nim około 2 miesięcy leczenia. Można powiedzieć, że straciliśmy prawdziwego „wojownika”. Bez wątpienia „Sobol” jest obecnie najlepszym defensywnym pomocnikiem ligi. Jego strata może nas drogo kosztować. Ale akurat Wisła jest silna właśnie dzięki swej ławce rezerwowych, mam więc nadzieję, że Tomek Jirsak wykorzysta swoją szansę i spokojnie zastąpi „Sobola”. A w całej tej historii jest jeden plus: koniec końców Wisła zacznie grać ofensywny futbol :))). Jestem pewien, że Radek zrozumie ten żart i z uśmiechem na twarzy przejdzie cały okres rekonwalescencji i jak najszybciej powróci na boisko!
I jak zawsze wszystko w naszych rękach, .... nogach i głowach :). Jak zawsze wszystko zależy od nas. I łatwo nie będzie, jak zawsze :). Musimy być gotowi także na plan „B”. A jutro trzeba wyjść i zagrać jak najlepiej, strzelić jak najwięcej bramek i WYGRAĆ!
Tlumaczenie: Nikoletta Kula
««Висла» снова показала слабую игру, и одержала победу над варшавской «Полонией»», примерно такими были заголовки газет и мнения многих спортивных болельщиков после последнего тура. Как мне это нравится :)! Представьте только, что будет когда мы начнём играть хорошо?! :) Это конечно мой шутки, и я в принципе согласен, что моментами мы выглядим неубедительно.
И самый главный вопрос: «почему мы не играем всегда на уровне наших возможностей?», задаёт себе и наш главный тренер, и, наверное, каждый игрок нашей команды. Но, правда есть такая, что 7 побед в 8 играх это тоже определенное достижение. Думаю в какой-то мере в этом «достижение» есть и «заслуга» наших соперников, которые не создавали нам больших проблем, и которых мы обыгрывали без блеска и шика… Но мы ОБЫГРЫВАЛИ эти команды!!!
Очевидно, что на данный момент многие команды польской экстраклассы находятся не в лучшей форме, а некоторые вообще показывают очень слабый уровень. Ну а мы в свою очередь делаем главное: мы набираем очки. И как говорят молдавские болельщики:))): «таблица это показатель и таблица ставит всех на свои места!». И эта таблица видна наружу, а что делается внутри?
Внутри идёт работа, все усердно анализирует сыгранные матчи и все усердно тренируются и пытаются прогрессировать. Думаю, в нужный момент мы выйдем на более качественный уровень, и будем играть, так как от нас этого ждут наши болельщики. И как мне кажется этот «нужный» момент подходит. Перед нами завтрашняя выездная игра против «Шлонска», а позже выезд до Познаня. Уверен, что успех в этих играх окончательно похоронит все надежды о золоте наших конкурентов. Футбол это не только игра на поле, но и «игра» в голове. А у нас есть шанс с каждой следующей победой на поле, вынуждать остальных сдаться в их головах. А если нам в итоге удастся показать и игру соответствующую нашим возможностям, думаю, они «сдадутся» быстро.
Если с очками у нас всё в порядке, то вот кадровая ситуация не самая лучшая. Радэк Соболевски очередной игрок, который пополнил наш лазарет. Если я не ошибаюсь то именно «Собол» сыграл во всех играх этого сезона от звонка до звонка. Исключение составляет только кубковый матч, на который он даже не поехал. Теперь «Собола» не будет с нами до зимнего перерыва точно. В одном из тренировочных занятий на этой неделе он надорвал приводящую мышцу, и теперь перед ним около 2 месяцев восстановления. Можно сказать, что мы потеряли настоящего «вояку». Без вопросов сегодня «Собол» лучший «опорник» лиги. И его потеря может нам дорогого стоить. Но как раз «Висла» сильна именно своей лавкой запасных, так что надеюсь, что Томек Йирсак использует свой шанс и спокойно заменит «Собола». Но в этой истории есть один плюс: в конце концов «Висла» начнёт играть в атакующий футбол :))). Уверен Радэк поймёт эту шутку и с улыбкой на лице пройдёт весь восстановительный курс, и как можно скорее вернётся на поле!
И как всегда всё в наших руках, … ногах и головах :). Как всегда всё зависит от нас. И легко не будет как всегда :). Готовыми нам нужно быть и к плану «Б». А завтра нужно выйти и сыграть как можно лучше, забить как можно больше и ПОБЕДИТЬ!
Idziemy dalej
Przed nami mecz ze Śląskiem Wrocław. Mecz, który zamyka drugi mikrocykl meczowy w tym sezonie. Po nim kadrowicze pojadą wykonywać swoje zadania reprezentacyjne, a my będziemy mieli dwa tygodnie na przygotowanie się do jednego z najważniejszych pojedynków tego sezonu dla polskich kibiców: Lech Poznań – Wisła Kraków. Jednak teraz wszyscy myślimy tylko o jutrzejszym meczu. W zeszłym roku wyglądaliśmy we Wrocławiu bardzo źle i przegraliśmy 1:2. Mam nadzieję, że w tym uda nam się zagrać lepiej i wywieźć 3 bardzo ważne punkty. A zwycięstwo da nam dodatkową przewagę psychologiczną nad naszymi konkurentami w trakcie przerwy na mecze drużyn narodowych.
„Wisła znowu pokazała słabą grę, ale zdołała wygrać z warszawską Polonią”, na przykład takie były tytuły w gazetach i opinie wielu kibiców sportowych po poprzedniej kolejce. Jak mi się to podoba :) ! Wyobraźcie sobie tylko, co będzie gdy zaczniemy grać dobrze?! :) To oczywiście takie moje żarty i w zasadzie zgadzam się, że momentami wyglądaliśmy nieprzekonywująco.
A najważniejsze pytanie: „dlaczego nie gramy zawsze na poziomie naszych możliwości?”, zadaje sobie także nasz pierwszy trener oraz każdy zawodnik naszej drużyny. Ale prawda jest taka, że 7 zwycięstw w 8 meczach to imponujący dorobek. Myślę, że w pewnej mierze do tego „dorobku” „przyczynili się” nasi przeciwnicy, którzy nie stwarzali nam większych problemów i których ogrywaliśmy bez błysku w grze... Ale OGRYWALIŚMY te drużyny!!!
Najwyraźniej, w tym momencie wiele drużyn polskiej Ekstraklasy nie znajduje się w wysokiej formie, a niektóre w ogóle prezentują bardzo słaby poziom. A my z kolei robimy to co najważniejsze: zdobywamy punkty. I jak mówią mołdawscy kibice :))): „tabela wszystko pokazuje i tabela ustawia wszystkich na odpowiednich miejscach!”. Ta tabela pokazuje wynik końcowy, a co dzieje się w środku?
W środku trwa praca, wszyscy dokładnie analizują rozegrane mecze, wszyscy gorliwie trenują i starają się rozwijać. Myślę, że w pewnym momencie będziemy na znacznie wyższym poziomie i będziemy grać tak, jak tego oczekują od nas nasi kibice. I myślę, że ten „pewny” moment nadchodzi. Przed nami jutrzejszy mecz wyjazdowy ze Śląskiem, a później wyjazd do Poznania. Jestem pewien, że sukces w tych meczach ostatecznie pozbawi naszych rywali wszelkich nadziei na mistrzostwo. Futbol to nie tylko gra na boisku, ale też "gra" w głowach. A z każdą kolejną wygraną na boisku mamy szansę, aby zmusić przeciwników do tego, aby poddali się jeszcze w swoich głowach, jeszcze przed wyjściem na murawę. A jeśli uda nam się także pokazać grę adekwatną do naszych możliwości, to myślę, że "poddadzą się" oni szybko.
Jeśli z punktami wszystko u nas w porządku, to już sytuacja kadrowa nie jest najlepsza. Radek Sobolewski jest kolejnym zawodnikiem, który dołączył do naszego grona kontuzjowanych. Jeśli się nie mylę, to właśnie "Sobol" zagrał we wszystkich meczach od pierwszej do ostatniej minuty. Wyjątkiem był tylko mecz pucharowy, na który nawet nie pojechał. Teraz „Sobola” nie będzie z nami aż do przerwy zimowej. Podczas jednego z treningów w tym tygodniu naderwał mięsień przywodziciela i teraz przed nim około 2 miesięcy leczenia. Można powiedzieć, że straciliśmy prawdziwego „wojownika”. Bez wątpienia „Sobol” jest obecnie najlepszym defensywnym pomocnikiem ligi. Jego strata może nas drogo kosztować. Ale akurat Wisła jest silna właśnie dzięki swej ławce rezerwowych, mam więc nadzieję, że Tomek Jirsak wykorzysta swoją szansę i spokojnie zastąpi „Sobola”. A w całej tej historii jest jeden plus: koniec końców Wisła zacznie grać ofensywny futbol :))). Jestem pewien, że Radek zrozumie ten żart i z uśmiechem na twarzy przejdzie cały okres rekonwalescencji i jak najszybciej powróci na boisko!
I jak zawsze wszystko w naszych rękach, .... nogach i głowach :). Jak zawsze wszystko zależy od nas. I łatwo nie będzie, jak zawsze :). Musimy być gotowi także na plan „B”. A jutro trzeba wyjść i zagrać jak najlepiej, strzelić jak najwięcej bramek i WYGRAĆ!
Tlumaczenie: Nikoletta Kula
Подписаться на:
Сообщения (Atom)